Teodor wchodził właśnie
do wielkiej Sali na śniadanie. Przychodził zawsze wcześniej, licząc na to, że
nie będzie tam nikogo. Tym razem przeliczył się. Ku jego zdumieniu, przy stole
siedzieli już Draco i Blaise. Ten pierwszy wyglądał jakby zarwał noc, a drugi
był wyraźnie zmartwiony. Nott nie przejął się tym zbytnio. „Pewnie jakaś
dziewczyna dała kosza sławnemu
podrywaczowi.”
Chłopak przypomniał sobie, że ostatnią dziewczyną
Malfoy’a była Greengrass. Przebiegł wzrokiem po stole Slytherinu, ale
dziewczyny tam nie było. Nagle jego wzrok padł na Gryfonów i ze zdziwienia,
otworzył lekko buzię, bo właśnie tam siedziała Astoria opowiadając coś wesoło
zasłuchanemu Jordan’owi! Co więcej, razem z nimi siedziało jeszcze kilku innych
Gryfonów i żadne nie wydawało się zgorszone faktem, że siedzą tak blisko
Ślizgonki.
Nastolatek po chwili
uśmiechnął się do siebie nieznacznie. Pewnie właśnie to było wielkim
zmartwieniem jego kolegów. Dziewczyna rzuciła Dracona dla Gryfona!
Gdy Teodor zbliżał
się już do swojego miejsca, przybrał maskę obojętności i jak zwykle usiadł przy
samym koniuszku stołu, wpatrując się w jedzenie. Zabrał pierwszego z brzegu
rogalika i zaczął go szybko zjadać wpatrując się przy tym w nieokreślone
miejsce nad stołem.
- Stary, to poważna sprawa… - nagle do
nastolatka dobiegła rozmowa, prowadzona przez Zabiniego z Malfoy’em. – On
naprawdę jest gotów to zrobić… - Draco mamrotał coś do siebie, czekając na
jakąś reakcje ze strony przyjaciela.
- Wiem o tym… - po dwudziestu sekundach w
końcu zabrał głos Blaise. – i uważam, że Lovegood miała rację.
Te słowa pobudziły
zupełnie ciekawość bruneta. Co tu się dzieje?!
- Blaise to nie takie proste! Mam podejść do
takiej na przykład Granger i poprosić aby wstąpiła do mojej gwardii?! – Nott
omal nie spadł ze stołka.
- Zawsze możesz najpierw porozmawiać z
Pomyluną, najwyraźniej nie jest taka pomylona…
W tym momencie
chłopcy przerwali rozmowę, bo do stołu podszedł Weasley.
- Siema. – powiedział Ron, ziewając. – Co wy
tak wcześniej?
Malfoy rozejrzał
się wokoło. W pobliżu poza nimi i jego przyjacielem był tylko Teodor,
najwyraźniej przyzwyczaił się do tego, że chłopak nie zwraca na nich uwagi i
zachowywał się tak samo, bo pochylił się do rudego i powiedział.
- Siadaj. – mruknął – To dość długa historia.
Liczę na to, że zgodzisz się mi pomóc. – Weasley usiadł, a chłopak kontynuował.
– wczoraj wieczorem podeszła do mnie Lovegood. Stwierdziła, że zna przyszłość,
że napisze do mnie ojciec i że będę musiał wybrać między dobrem, a złem. No… i
że będę miał się sprzymierzyć z wrogami.
- I aż tak się tym przejąłeś? – zaśmiał się
Ron i wziął się za zajadanie rogalików z budyniem.
- Słuchaj mnie, to nie koniec. Gdy wszedłem do
dormitorium, sowa już czekała… była od ojca. I… on napisał, że chce założyć
grupę swoich zwolenników… Powiedział, że nazwie ich Śmierciożercy i że chce
mnie w swojej grupie. Jest pewny, że się zgodzę, opisał mi, że jego pierwszym
celem będzie zdobycie wyznawców i przejęcie szkoły, a co za tym idzie… zabicie
dyrektora.
Ron słuchający ze
zdumienia zakrztusił się jedzeniem, a kawałek dalej Teo próbował przemyśleć tą
sytuacje. Nie rozumiał nadal o co chodziło z Granger.
- I… i co zamierzasz zrobić? – zapytał rudy.
- Nasz Blaise uważa, że powinniśmy się
zaprzyjaźnić ze szlamami i zdrajcami krwi. – powiedział Draco krzywiąc się.
- A co, może chcesz stać się zabójcą?
Pomocnikiem dyktatora? – odgryzł się Zabini.
- Kurczę, stary. Uważam, że on ma rację. No…
po części. Nie jestem przekonany do przyjaźni z Gryfonami. Ja wiem, że mam tam
rodzinę, ale tylko ich z tego domu toleruję. No, ale przecież można by wziąć
Puchonów, Krukonów i Ślizgonów. To nie wystarczy?
Malfoy westchnął i
pokręcił głową.
- Zastanów się. Puchoni to tchórze. Krukoni
tylko wiedza. A prawie wszyscy rodzice Ślizgonów będą chcieli przyłączyć się do
ojca. Myślisz, że ilu z naszych okaże Gryfońską odwagę i sprzeciwi się
rodzicom?
- Może i racja… zgaduję, że chcesz żebym
namówił moich braci?
- Tak. I siostrę. – Dodał Malfoy, to było w
jego stylu- jak już coś robić to na całego. - Potrzebujemy jak najwięcej osób,
ale muszą o tym wiedzieć tylko wtajemniczeni! Nie możemy tego opowiadać na
prawo i lewo.
- W porządku. Porozmawiam z nimi. A ty idź do
wróżbitki, niech ci powie komu możesz ufać. Zabini, a może tak spróbujesz
jednak zwerbować kogoś z Ravenclaw? Myślę, że kilkoro się zgodzi. Niestety co
do Puchonów chyba macie rację, przypuszczam, że będą bali się takiego ryzyka, w
dodatku nie ufają nam.
- Dobra, ale co my im właściwie powiemy? –
zapytał niepewnie Blaise.
- A może tak zaproponujemy spotkanie? O
dziewiętnastej w pokoju życzeń? – zaproponował Malfoy.
- Myślisz, że się zgodzą?
- Część nie, ale przynajmniej ci co się nie
zgodzą nic się nie dowiedzą.
- W porządku, to ja idę. – Przerwał im Ron,
widząc , że do Sali właśnie wchodzi Fred, George i Hermiona. – Przy okazji
porozmawiam z Granger.
***
Ginny siedziała
wraz z Michaelem przy stole Ravenclaw. Dziewczyna siedziała swojemu chłopakowi
na kolanach, podczas gdy on opowiadał o czymś bardzo nudnym. Weasley z początku
odwodziła chłopaka od jego historii pocałunkami, ale w końcu się poddała i
poczęła rozglądać po Sali, każdy poza Cornerem widział, że dziewczyna jest
bardzo znudzona.
Nagle nastolatka
ze zdziwieniem zauważyła, że Zabini wraz z Nottem idą w ich stronę. Szturchnęła
swojego chłopaka w bok, a ten zerknął na nią przestając mówić i skierował się
za jej spojrzeniem, a na jego twarzy wymalowało się zdumienie.
- Siema. – Powiedział Blaise gdy był już
dostatecznie blisko i oboje Ślizgonów siadło przy stole.
- Możemy porozmawiać? – Zapytał Teodor, co
wszystkich zaskoczyło jeszcze bardziej, bo chłopak przeważnie nie miał ochoty
na rozmowę, nawet z osobami ze swojego domu.
- Jasne. – Pierwsza oprzytomniała siedząca
niedaleko Cho, dyskutująca o czymś do tej pory z Lavender i Padmą.
- No to ten. – Zabini zawahał się, nie
wiedział, jak to przekazać. – Bo widzicie, mamy pewien problem.
Ginny prychnęła
rozjuszona i powiedziała:
- I myślicie, że my będziemy chcieli wam
pomóc?
- Liczymy na to. – powiedział spokojnym głosem
Teo, a dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie zamierzam wam pomagać. – powiedziała
pewnie. – Ale z chęcią posłucham co też za problemy mają Ślizgoni.
- Nawet nie wiesz jak wiele ich mamy. –
Powiedział ponownie Nott, a Ginny przekrzywiła głowę w bok i nic już nie
powiedziała.
- Właściwie to problem Draco. – Kontynuował
Blaise, ale ponownie mu przerwano.
- Czyżby chodziło o to, że Greengrass go
rzuciła i poszła do Gryfona. – Zachichotała złośliwie Padma.
- Co? – zapytał Zabini nie wtajemniczony w
całą sytuację.
- Ooo… to twój przyjaciel ci nie powiedział?
Astoria teraz chodzi z Lee. – Do Patil dołączyła Lavender.
Cho nie odzywała
się, nie lubiła być nie miła i złośliwa dla ludzi. Nienawidziła plotkować i
obgadywać.
- Nie powiedział. Ma ważniejsze sprawy na głowie
od jakieś głupiej dziewczyny. – powiedział zdenerwowany Blaise, a Padma i
Lavender spojrzały na niego z nienawiścią.
- Jesteś idiotą. – powiedziała ni stąd ni
zowąd Ginny. – Ty i Malfoy jesteście nadętymi kretynami, dbającymi tylko o
własne tyłki. I wy liczycie na pomoc od nas? Chyba wasze ego rośnie szybciej od
was.
Michael widząc, że
dziewczyna się coraz bardziej nakręca położył jej dłoń na ramieniu i pogłaskał
czule, próbując uspokoić.
- Cieszę się, że ja nie jestem postrzegany
przez ciebie za nadętego kretyna. Czy w takim razie mnie wysłuchasz? –
Powiedział Nott, miał niebywałą zdolność do zaskakiwania przy każdym słowie.
Weasley spojrzała
na chłopaka z pod przymrużonych powiek aż w końcu kiwnęła głową.
- Jeżeli twój kolega stąd pójdzie.
- A jeśli zostanie, ale będzie siedział cicho?
– zaproponował przebiegle Teodor.
- W porządku. – zgodziła się Ginny z uśmiechem
zaskakując wszystkich. – Ale osobiście, rzucisz na niego Silencio.
Chłopak Ginewry
uśmiechnął się szeroko, a trójka przyjaciółek wybuchła śmiechem.
Nott jednak nie
wydawał się przejęty słowami dziewczyny. Szybko wyciągnął różdżkę i rzucił na
swojego zszokowanego przyjaciela zaklęcie uciszające.
- Łał… - wymsknęło się Ginny. – Dobra, to
czego chcecie?
- Chcemy się spotkać. Spotkanie w pokoju
życzeń. Draco chce z wami porozmawiać. To bardzo ważne.
- Więc dlaczego to nie on tu przyszedł? –
zapytała sceptycznie Weasley.
- Bo właśnie rozmawia z Luną Lovegood. –
Powiedział spokojnie nastolatek. – Jeśli zaś zapytasz czemu nie przyszedł tu
twój brat, to powiem, że ten z kolei dyskutuje z bliźniakami i Hermioną
Granger.
Ginny rozejrzała
się po Sali i zobaczyła brata rzeczywiście zawzięcie dyskutującego z resztą
rodzeństwa i Hermioną. Malfoy’a i Luny nigdzie nie było.
- Okej, kiedy to spotkanie?
- Ginny! Chyba żartujesz! – zawołał Corner.
- Z czym żartuje? – Zapytała dziewczyna
spoglądając na swojego chłopaka.
- Pójdziesz tam?! A jak ci coś zrobią?! Im nie
można ufać!
Teo niewzruszony
wpatrywał się w twarz Weasley, a Blaise pozbawiony mowy ciskał oczami pioruny.
- Nie przesadzasz? A co mi niby zrobią?! – tym
razem i Ginny podniosła głos. – Poza tym tam będzie też mój brat!
- Ale to Ślizgon! Co mnie obchodzi, że
jesteście rodziną, on jest jednym z tych obleśnych gadów!
Dziewczyna zerwała
się z kolan swojego chłopaka i spojrzała na niego odrazą.
- Jak możesz tak mówić?! To mój brat!! To
koniec Michael! Zrywam z tobą! – dziewczyna z wściekłości była cała czerwona na
twarzy, po chwili spojrzała na Notta i ponowiła pytanie.
- O której to spotkanie?
- O dziewiętnastej.
- Dobra, będę. – powiedziała szybko i wyszła.
***
Nevile obudził się
ziewając szeroko i rozejrzał po pokoju, wszyscy jego towarzysze jeszcze spali.
Podniósł się powoli i podreptał do łazienki. Szybko przebrał się w szatę.
Napisał karteczkę dla swojego najlepszego przyjaciela, gdzie wychodzi i
poszedł.
W sowiarni było
mnóstwo sów, ale szybko odnalazł swoją dużą, z kremowymi piórkami i przywiązał
do jej nóżki list dla rodziców. Był króciutki. Potwierdzenie, że dotarł na
miejsce i, że wszystko w porządku. Już miał wychodzić, gdy do pomieszczenia
wpadł Harry.
- Hej, mogłeś mnie obudzić, zamiast zostawiać
karteczkę! Też muszę wysłać list rodzicom. Przy okazji napisałem, czy kupią mi
błyskawicę. – chłopak mrugnął do Nevila, a ten uśmiechnął się szeroko.
- W tym roku wygramy puchar. Ja obrońca, ty
szukający, będziemy najlepsi!
Chłopcy byli
bardzo do siebie podobni, oboje energiczni, pewni siebie, zarażeni miłością do
quiditcha przez swoich rodziców. Nic dziwnego, że bardzo szybko znaleźli
wspólny język.
- Na końcowe rozgrywki prawdopodobnie przyjadą
rodzice, wezmą też wujka Syriusza i Remusa, a ci prawdopodobnie również żony i
dzieci, no i założę się że twoi rodzice tego nie ominą, będziemy mieć wielką
publikę!
***
Parvati zerwała
się na równe nogi. Lavender i Hermiony już nie było. Zerknęła na zegarek i
westchnęła z ulgą. Była siódma, do rozpoczęcia lekcji miała jeszcze godzinę.
Ubrała prostą białą koszulkę i niebieskie spodnie, a na to wszystko narzuciła
szatę szkolną. Szaty były obowiązkowe w szkole tylko od godziny ósmej do
piętnastej, czyli w godzinach lekcji, ale planowała od razu ze śniadania iść na
pierwsze zajęcia.
W drodze do
Wielkiej Sali dziewczyna natknęła się na niewielki zeszycik, na okładce był
narysowany anioł. Był piękny. Przekartkowała szybko notes, nie było nigdzie podpisu
wsunęła go do swojej torby, mając nadzieję, że podczas przerwy obiadowej
znajdzie czas, aby w nim popisać, bardzo tego chciała chociaż nie wiedziała
dlaczego… jeszcze nie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pewnie nie ma sensu wam pisać o nowej zmianie, ale żeby nie było to napiszę. Ronald Weasley jest w Slytherinie. ;) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Komentujcie, to mnie motywuje do dalszego pisania, a w roku szkolnym jest mi to bardzo potrzebne! ;D