poniedziałek, 29 czerwca 2015

NOWY BLOG!

Kochani! Zapraszam was serdecznie na mojego nowego bloga, mam nadzieję, że wam się spodoba!

Polska Szkoła Magii

Kornelia: Witaj, zgromadziliśmy się tutaj, aby zaprosić Cię…
Kamil: Ejj… nie melodramatyzuj tak.
Kornelia: Jak potrafisz, powiedz to lepiej!
Kamil: Chętnie. Siema, jestem Kamil, główny bohater tej histo…
Klaudia: Wcale nie! Wszyscy jesteśmy głównymi  bohaterami!
Alicja: Ja też?
Klaudia: Może…
Alicja: Ugh.
Kornelia: Dom wariatów.
Kamil: Raczej szkoła.
Marcin: W życiu się nie dogadacie.
Kornelia: Amerykę odkrył.
Paweł: O rany, no po prostu zapraszamy do czytania o naszych losach w Polskiej Szkole Magii i Czarodziejstwa Merlin.
Klaudia: Nie tylko! Mamy także wymiany międzyszkolne!
Kamil: Taa… i wiele innych atrakcji. Zapraszacie do czytania, czy rekrutujecie nowych uczniów?
Kornelia: Na jedno wychodzi.
Kamil: Wcale nie.
Kornelia: Nie zgadzam się z tobą, tak dla zasady.
Kamil: Mam  dość, wychodzę.
Kornelia: Wszyscy wychodzimy! Mamy nadzieję, że niebawem nas odwiedzisz!

piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział XVII



Jestem, Kochani! Rozdział tym razem zdecydowanie dłuższy niż ostatnio, z czego bardzo się cieszę. 
Na życzenie kochanej Charm pojawiła się Mirabella - "Bellatriks Junior"!
A rozdział dedykuję nowej, fantastycznej czytelniczce Fanny Devin! <3
Mam do przekazania smutną wiadomość, nie tylko dla was, ale i dla mnie, pozostały jeszcze 1/2 rozdziały i epilog... Nie planuję raczej przeciągać tego, nie ma co dorabiać akcji na siłę, ale być może będę pisać jeszcze jakieś dodatki typu: "20 lat później". Nic jednak nie obiecuję, ponieważ niedługo planuję ruszyć z nowym Potterowskim fanfiction!
Na razie nie zdradzam o czym będzie historia, mimo, że wstępny plan już jest. Możecie liczyć na trochę zaskoczeń i łamanie kanonu, jak to u mnie zwykle bywa. :D Jeżeli ktoś z was chce abym poinformowała go na blogu bądź przez mail o powstaniu mojej nowej historii, piszcie w komentarzach. :) 
Tutaj również pojawi się stosowna informacja na ten temat.
A teraz nie przedłużając, zapraszam do czytania!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

     Hermiona i Teodor siedzieli w pokoju najmłodszej Weasley’ówny. Panna Granger półleżała opierając głowę o tors ukochanego. Oboje milczeli i było im z tym dobrze. 
     Nagle usłyszeli z parteru głośną muzykę. To było chyba coś z repertuaru Fatalnych Jędz. Po chwili do ich uszu doszły jakieś krzyki i muzyka zmieniła się na walca, a w następnej chwili na mugolskie reggae. Widocznie nie mogli się dogadać, jeśli chodzi o utwory na sylwestra. W końcu po jeszcze kilku zmianach, włączono piosenkę: „Rzuciłaś na mnie urok” której wykonawcą był bardzo znany w świecie czarodziei raper – Gnom.

      - Uwielbiam ten kawałek. – mruknęła Hermiona przymykając oczka, a na jej twarzy wykwitł delikatny uśmiech.
 - „Rzuciłaś na mnie urok, na zawsze cię zapamiętam,
Nigdy cię nie zostawię, ta miłość jest zaklęta” – Nott po cichu za rapował fragment utworu, patrząc przy tym prosto w oczy ukochanej.

***

     W domu Potterów muzyka głośno dudniała. Zakłócałaby za pewne ciszę nocną, gdyby nie rzucone na wszelki wypadek, zaklęcie wyciszające. Na parkiet, wychodziło coraz więcej par, część już nieco podpitych.

      - Zagrajmy w butelkę! – zawołała Lavender podchodząc do Harry’ego, Draco i Neville’a.
 - To nie taki zły pomysł! – zawołał entuzjastycznie Malfoy uśmiechając się szeroko z diabolicznym błyskiem w oku.
 - Czemu nie… - mruknął Longbottom który od wyjścia Julie był trochę markotny.
 - Dobra, ludzie! – zawołał głośno trzeci z chłopców. – Kto gra w butelkę, zapraszam za mną! – I ruszył do swojego pokoju, który znajdował się na piętrze. Część osób znajdujących się w pomieszczeniu chętnie poszła za nim.

     Gdy wszyscy wygodnie rozsiedli się w kółeczku, a było ich około dwudziestu (na szczęście Potter miał duży pokój), zaczęto dyskutować o zasadach i w końcu zdecydowali, że jedyną zasadą jest „co działo się w Vegas, zostaje w Vegas”, jeżeli ktoś nie wykona zadania, lub nie odpowie na pytanie, po prostu wypada z gry.

      - Mogę zaczynać? – zapytał Harry entuzjastycznie.
 - Najpierw jeszcze jedno zaklęcie. – powiedział Malfoy z chytrym uśmieszkiem i machnął różdżką. – Gotowe, teraz nikt nie będzie mógł złamać zasad.
 - Nie pytam. – mruknął Potter, patrząc sceptycznie na kolegę. – No to zaczynam! Hmm… Malfoy! Prawda czy…
 - Dobra, dobra, wiem, wyzwanie, lecimy z grubej rury!
 - Będę łaskawy, zrób sobie sesję zdjęciową w samych bokserkach z napisem „DEBIL” na czole i wywołane zdjęcia rozdaj osobiście każdemu z gości na pamiątkę.
 - Jesteś chory. – stwierdził krótko Draco. – Gdzie masz jakieś pisaki?

     Piętnaście minut później, Malfoy, pod czujnym okiem niemal tarzającego się ze śmiechu Harry’ego, rozdawał swoje podobizny uczestnikom imprezy z miną mówiącą krótko i wyraźnie „bez kija nie podchodź”.
 - Dobra, koniec cyrku! – warknął Draco i siadając z powrotem w pokoju Harry’ego spojrzał z mściwym uśmieszkiem na Pottera, a potem na Lunę. – Lovegood. Jak będzie?
 - Prawda… - mruknęła dziewczyna marszcząc podejrzliwie brwi.
 - Kochasz tego idiotę? – zapytał patrząc z rozbawieniem na piorunującego go wzrokiem Harry’ego.
 - Ja… nie... – Nagle usłyszeli jakiś pisk i dziewczyną niewidzialna siła, niezbyt delikatnie uderzyła o ścianę.
 - Co to było? – zapytał Neville z zaskoczeniem.
 - Lovegood skłamała, więc zaklęcie Dracusia wyrzuciło ją z gry. – odpowiedział ze śmiechem Zabini.
 - Trzeba było nas ostrzec!
 - Przecież nic jej nie jest. – mruknął Malfoy przewracając oczami.

     Rzeczywiście Luna z zaczerwienionymi policzkami podniosła się z ziemi rozglądając po pokoju.
 - To ja idę.  – mruknęła i szybko wymknęła się z pomieszczenia.
 - To co teraz? – zapytał Harry, znał trochę inną wersję tej gry.
 - Teraz ja eliminuję kolejne osoby, aż ktoś zdoła odpowiedzieć, albo wykonać zadanie. – zaśmiał się Draco i rozejrzał po wszystkich. – A więc… Chang.
 - Emm… - dziewczyna zawahała się chwilę. – Wyzwanie.
 - No! Moja krew! – zawołał zadowolony Malfoy. – Całuj kogoś przez co najmniej  minutę.
 - Nie ma problemu. – nastolatka uśmiechnęła się złośliwie i przytknęła czerwone usta do warg Cedrica, na co większość osób patrzyło się ze zszokowanymi minami. Para nie zdążyła się jeszcze podzielić dobrą nowiną.

     Po ponad minucie, Cho oderwała się od swojego chłopaka i uśmiechając przymilnie powiedziała:
 - No to teraz… Blaise.
 - Obojętne. Wybierz sobie. – mruknął chłopak wyraźnie pokazując, że nie boi się żadnego wyzwania.
 - W porządku. Pocałuj jakiegoś chłopaka w usta. – odparła nastolatka ze spokojem, a następnie wybuchła śmiechem widząc przerażenie na twarzy Zabiniego.
 - Rezygnuję… - mruknął cicho Blaise i został wykatapultowany poza koło.
 - No wiesz co! A myślałem, ze spotkamy się w finale! – zawołał rozbawiony Draco, na co jedyną odpowiedzią był środkowy palec czarnoskórego.

***

DING DONG

     Fred i George zerknęli z zaskoczeniem na drzwi. W pokoju wyglądali na najbardziej trzeźwych, chociaż bardzo prawdopodobne, że były to tylko pozory. Ginny już dawno spała, po dość dużej liczbie procentów, jaką sobie zafundowała. Mark kontemplował właśnie nad pustą szklanką po Ognistej, najwyraźniej próbując sobie przypomnieć, jak się nalewa do niej płyn. Pansy wzięła przykład z młodej Weasley i drzemała na ramieniu Freda, a Julie opowiadała z zaangażowaniem George’owi o tym jak w dzieciństwie jadła piasek. Dafne i Ron wytrwale kosztowali dziwaczne mugolskie trunki, zaśmiewając się co chwila, natomiast Hermiona i Teodor do tej pory byli zajęci sobą na górze, jednak słysząc dzwonek, leniwie ruszyli na parter w kierunku drzwi.

     Gdy w końcu panna Granger otwarła wytrzeszczyła z zaskoczeniem oczy.
 - Percy? Co ty tu robisz?! – krzyknęła głośno licząc na szybką reakcję Weasley’ów.

     Oczywiście, chodziło o ukrycie butelek, kieliszków i pijanych ludzi. Plan by się może i powiódł gdyby Julie, zainteresowana tym krzykiem nie przybiegła do drzwi niczym mała dziewczynka i nie zaczęła opowiadać o swojej młodzieńczej fascynacji piaskiem, zszokowanemu Percy’emu.
 - Ja… Ee… Co? – zdołał wykrztusić z siebie młody mężczyzna. – Rodzice kazali mi przyjść… Kto to jest? – wskazał na blondwłosą nastolatkę.
 - To jest Julie. – powiedziała Hermiona przygryzając wargi.
 - Eeee… Hermiono, co tu się dzieje? Spodziewałem się imprezy, ale nie tego… - zatoczył palcem kółko w kierunku panny Davis, która wyglądała jakby dogłębnie ją zranił i po chwili ni stąd ni zowąd zaczęła głośno szlochać.
 - Teo, weź Julie na górę, może przyda jej się mała drzemka… - mruknęła panna Granger, próbując zapanować nad sytuacją.
 - W porządku. – odparł krótko nastolatek ciągnąc dziewczynę za sobą.

      - To… Napijesz się Herbaty?
 - Może najpierw wyjaśnienia…?
 - Wyjaśnia się najlepiej przy herbacie! – zawołała ze sztucznym entuzjazmem dziewczyna. Ruszając do kuchni modliła się, aby chłopak poszedł za nią, a nie do salonu. Modły zostały wysłuchane.

***

     Po godzinie grania, w kółku zostało ledwie kilka osób, a konkretniej: Draco, Cho, John, Lena, Harry, Neville i Lily. Z coraz większą łatwością wykonywali zadania, ponieważ poza Cho i Nevillem, wszyscy byli mocno podpici.

      - No to teraz… - John rozejrzał się w poszukiwaniu słabego ogniwa do wyeliminowania. – Lily.
 - Wyz… wanie. – powiedziała nastolatka której było już coraz trudniej mówić. Język odmawiał jej posłuszeństwa.
 - Pocałuj KAŻDEGO w tym pokoju w usta.
 - Chang, też? Sorryyy…. Wol…ę chłopców, wypad…am. – i po chwili w pokoju zostało tylko sześć osób.
 - Miło. – John zaśmiał się i spojrzał na przyjaciółkę dziewczyny. – Lena?
 - Prawda.
 - Boimy się wyzwań? W takim razie… nosisz stringi?
 - Jasne, że tak. – Panna Hunter odpowiedziała bez wahania i spojrzała w stronę Dracona. – Malfoy, jak będzie?
 - Lubię wyzwania.
 - Tak? A mi się bardzo podobało zadanie Cho… pocałuj jakiegoś chłopaka. – chłopak spojrzał krytycznie na towarzyszy, aż w końcu westchnął ze zrezygnowaniem.
 - Nie dam rady. Jestem samcem alfa. – i z uśmiechem wyższości wyszedł z pokoju.
 - Chciałbejś. – zawołał Harry mieszając litery przez nadmiar alkoholu we krwi.

      - W takim razie eliminujemy dalej. Potter.
 - Wyzwajnie.
 - To samo.
 - Jestejm odwajźniejsi i… inteligentniejsi. – powiedział Harry ze śmiechem i łapiąc Neville’a za rękę dotknął krótko ustami knykci i z cwanym uśmiechem dodał. – Njie powiesiałaś wśo pocaować.
 - Jak tak będziesz całować dziewczyny, to daleko nie zajdziesz, Potter.
 - Jakoś na jazie źadna nie naźekaa. Więś, Huntej, zobaczyjimy jak tojbie pójsie.
 - Ja się nie boję wyzwań.
 - W tajkim rasie daś mi sieę pocałowaś i powieś ćy dobźe całuję.
 - Po pierwsze: czemu jak jesteś pijany to mówisz jak przedszkolak? Po drugie: czy muszę aż tak cierpieć?! – krzyknęła dramatycznie, ale skinęła głową, mając nadzieję, że naprawdę będzie tak źle jak myślała. Przeliczyła się jednak.

     Po pocałunku chłopak zapytał.
 - No i jjak się podobao?
 - Ymm… Nie wierzę w to co mówię, ale nie było tak źle…
 - Cili dobźe ciałuję? – naciskał nastolatek.
 - No...
 - Moje e ego zostao mile połechtanie. – zaśmiał się Potter i usiadł z powrotem na miejscu.
 - No to… Cho.
 - Wyzwanie. – nastolatka uśmiechnęła się szeroko, ale spoważniała widząc złośliwy wyraz twarzy koleżanki.
 - Idź na dół i zupełnie poważnie powiedz Cedricowi, że z nim zrywasz dla Pottera.
 - Mowy nie ma! – krzyknęła bezmyślnie dziewczyna i natychmiast została wyrzucona z kółka.
 - Bosko! No to Neville.
 - Prawda.
 - W kim jesteś zakochany? Hmm? – uśmiechnęła się słodko, a chłopak zagryzł wargi ze złościom.
 - Dobra, starczy mi tej gry, idę.
 - Tchórz. – skomentowała dziewczyna i zmierzyła wzrokiem pozostałych konkurentów – John.
 - Prawda.
 - W kim jesteś zakochany?
 - W nikim, Hunter. – Lena skrzywiła się z niezadowoleniem. - Potter.
 - Prawda.
 - Chciałbyś pocałować Lenę jeszcze raz?
 - Zdecidowanje nje.
 - Całe szczęście. – Skomentowała Lena krzywiąc się.

      - Huntej.
 - Ja ci dam „huntej”… - warknęła nastolatka z groźną miną - Prawda.
 - Byłaś kiediś w kimś zakochana? W kijm?
 - Ee… Dobra koniec tych głupot. – nastolatka wstała i wyszła z uniesioną wysoko głową.
 - No prosię jak łatwo poszo. – Potter zaśmiał się wesoło –  Śle sie szuje. Ide śpaś. – oznajmił i zwinąwszy się w kulkę na dywanie, natychmiast usnął.

***

     Tymczasem w domu Weasley’ów.

     Teodor od paru minut opowiadał Julie bajkę, ponieważ dziewczyna upierała się, że inaczej nie uśnie i wróci do „tego niemiłego pana”, żeby na niego nakrzyczeć.

     Fred i George przenieśli Pansy i Ginny do swoich łóżek, a teraz próbowali przekonać Rona i Dafne, że najwyższy czas, aby poszli do sypialni i tam dalej kosztowali trunków, jeśli zechcą. Podkreślili, że im więcej butelek wezmą ze sobą, tym lepiej. Ron pierwszy uległ i ruszył do swojego pokoju, a Dafne jakimś sposobem, trafiła z tuzinem butelek, do sypialni Percy’ego.

     Mark dalej zastanawiał się w jaki sposób wlewa się Whisky do szklanki.

     Natomiast Hermiona próbowała przekonać Percy’ego, że Julie to najlepsza przyjaciółka Ginny, która przyszła tutaj, szukając jej. Jest pijana, ponieważ załamała się kiedy rzucił ją chłopak.

      - Miona. Gdybym cię nie znał tak dobrze, może i bym ci uwierzył, bo zwykle kłamiesz świetnie. – stwierdził Percy uśmiechając się.
 - Co? To czemu się na mnie nie wściekasz? – nastolatka zmarszczyła brwi zaskoczona. – Na nas wszystkich.
 - Może wyrosłem już ze skarżenia na was za każde przewinienie? – powiedział młody mężczyzna uśmiechając się szerzej na widok zszokowanej miny dziewczyny.
 - Ale… dlaczego? – zapytała Hermiona, a brwi uniosły jej się wysoko do góry kiedy Percy, siedzący naprzeciwko niej przy stoliku, złapał jej dłoń i uśmiechnął się nieśmiało.
 - Widać musiało minąć sporo czasu, żebym się zorientował, że mi na tobie zależy… - odpowiedział spokojnie.
 - Jaja sobie robisz?! – krzyknęła dziewczyna wstając gwałtownie. – Percy, jesteś pijany?
 - Nie… Chyba nie. – odparł patrząc na swoją osamotnioną rękę. – Dlaczego miałbym żartować? – zapytał z urażoną miną.
 - Bo ja mam chłopaka!
 - Cooo?! – tym razem mężczyzna również podniósł się ze stołka z szokiem wymalowanym na twarzy, po chwili jednak jego rysy zmieniły się diametralnie. – Cholera, przepraszam, chyba faktycznie za dużo wypiłem… - mruknął łapiąc się za głowę. – Pójdę do siebie. – dodał, a Hermiona odetchnęła z ulgą.

     Gdy nastolatka weszła do salonu, zastała Marka patrzącego błagalnie na szklankę. Wzruszyła tylko ramionami i poszła na górę. Na szczęście jako pierwszego znalazła Teodora opowiadającego coś o smoku. Już obawiała się, że jest pijany, ale po chwili zorientowała się o co chodzi. Chłopak, zauważywszy ukochaną uśmiechnął się szeroko i wstał po cichu wychodząc na korytarz.
 - I jak? Udało ci się jakoś załagodzić sytuację?
 - Eee… można tak powiedzieć. Później ci wyjaśnię. Idziemy spać? – zapytała nastolatka ziewając ze zmęczenia.
 - Chętnie, chodź, może nikt nie zajął nam pokoju Ginny.

***

     Na imprezie Potterów prawie wszyscy już spali. Niestety, niewielu szczęściarzy zdążyło wziąć sobie śpiwory wyczarowane uprzednio przez rodziców Harry’ego. Większość została wciągnięta w objęcia Morfeusza tak nagle, że nie zdążyła choćby mrugnąć. W efekcie po całym salonie byli rozrzuceni goście, śpiący w najróżniejszych pozycjach pomiędzy pustymi butelkami, konfetti, balonami, szklankami, paczkami po ciastkach oraz fasolkach wszystkich smaków i jakimiś innymi niezidentyfikowanymi przedmiotami. Było cicho. Bardzo cicho. Można by stwierdzić, że zdecydowanie za cicho. 

     Nagle Draco obudził się z łomoczącym szybko sercem. Coś było nie tak. Zaraz… muzyka ucichła. Dlaczego, do diabła, ktoś wyłączył muzykę?! Usłyszał czyjeś kroki w korytarzu i zamarł. Powoli wstał i z wyciągniętą przed siebie różdżką ruszył do wejścia. Gdy był już niedaleko usłyszał głos…
 - Myślałem, że tu tez ma być impreza.
 - Ja też, może już się skończyła.

     Poznał te głosy i odetchnął z ulgą. To byli bliźniacy Weasley.
 - Cześć. – powiedział Malfoy opierając się nonszalancko o framugę naprzeciwko niespodziewanych gości. – Była impreza, ale niestety wszyscy już praktycznie śpią.
 - Spoko, u nas w sumie też. – odparł któryś z bliźniaków.
 - A właściwie czemu nie macie założonych zaklęć ochronnych na dom? – zapytał drugi unosząc brwi.

     Draco zamarł.
 - Cholera. – zaklął i rozejrzał się szybko po domu. – Nie pamiętam zaklęcia, tylko Potter będzie wiedział jak je nałożyć na dom i… - chłopak ucichł słysząc jakiś hałas przed domem.
 - To na pewno tu? – nastolatek zamarł, wpatrując się z przerażeniem w drzwi… to był głos jego ojca. Lucjusza Malfoy’a.
 - Tak, panie. Jeśli zechcesz, wejdę pierwsza. – oznajmił jakiś cichy, damski głos. Brzmiał jeszcze nieco dziecinnie, ale jednocześnie tak lodowato, że trzech nastolatków zmroziło.
 - Tak. Idź.

     Chłopcy usłyszeli szczęk otwieranych drzwi.
 - To dziwne, żadnych zabezpieczeń? Kretyni. – mruknęła mroczna kobieta wchodząc do domu.

     Fred, George i Draco stali ukryci za rogiem i pewni, że zaraz zostaną odkryci.
 - Idźcie stąd. – syknął Malfoy.
 - Niby gdzie? – warknął Fred cicho, unosząc do góry jedną brew.
 - Powiadomcie Potterów. – bliźniacy wymienili spojrzenia.
 - Dobra, a ty spróbuj przeżyć. – mruknął George i oboje zniknęli z cichym trzaskiem.

***

     Syriusz, Eryk i James stali ramię w ramię w pokoju gościnnym i głośno śpiewali przeboje Fatalnych Jędz, podczas gdy ich żony dyskutowały o czymś popijając wino. Nagle wszyscy zerwali się na równe nogi słysząc natarczywy dzwonek do drzwi i głośne pukanie.
 - Kto to może być? Przecież niewielu zna adres… - powiedziała cicho Annie patrząc z przerażeniem na męża.
 - Nie mam pojęcia… - odparł Black i ruszył do drzwi z uniesioną różdżką. – Kto tam?!
 - To my! – krzyknęli chórem bliźniacy. – Fred i George! To bardzo ważne, wpuść nas!

     Syriusz niepewnie uchylił drzwi i przyjrzał się uważnie Weasley’om.
 - Co się stało? – zapytał James podchodząc do nich.
 - Lucjusz Malfoy przyszedł na sylwestra…

***

      - Panie. Uciszyć tych dwojga? – niska, niepozorna nastolatka, o czekoladowych oczach, długich, brązowych włosach i mocno malinowych ustach, wpatrywała się z lekkim uśmiechem na Cho Chang i Cedrica Diggory’ego, którzy stali nieopodal z przerażonymi minami. Chłopak zasłaniał swoją ukochaną która cicho szlochała.
 - Na razie nie trzeba, Mirabello. Rzuciłem na cały dom zaklęcie, dzięki któremu nikt się stąd nie wymknie. Mamy sporo czasu na zabawę. – powiedział Lucjusz cichym, groźnym szeptem. – Ale najpierw obowiązki. Draco. Masz ostatnią szansę na odpowiedź. Jesteś ze mną czy z tą hołotą?! – zagrzmiał tym razem znacznie głośniej.
 - To nie jest hołota. – odparł chłopak i cofnął się kilka kroków, widząc wykrzywione z wściekłości oblicze ojca.
 - Skoro tak. Avada Kedavra…