czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział X


WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI! <3 Nie ma jeszcze w tym rozdziale obiecanego balu, ale jest on w pewnym sensie ponad programowy, taki z okazji świąt i nadal mam zamiar dodać kolejny rozdział koło sylwestra! ;3 Co do samego rozdziału to sporo rzeczy może was zaskoczyć, ale mam nadzieję, że pozytywnie. ;) Nie jest zbyt świątecznie, raczej troszkę dramatycznie, ale następny rozdział będzie zdecydowanie weselszy i wiele się wyjaśni! No i wtedy już będzie bal. ;D
A na koniec dedykacje. Rozdział dedykuję: Martine Rze, Pomylunie, BlackBerry, Oli, Charm, Cathlin Weasley oraz Lupus Lumos, czyli po prostu osobom które skomentowały poprzedni rozdział. Jestem wam wdzięczna, że poświęcanie czas nie tylko na czytanie mojego bloga, ale też zostawienie komentarzy, które w waszym wypadku są wyjątkowo długie i podnoszące na duchu! ;*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

     Ginny siedziała w łazience skulona. Po zerwaniu z Cornerem, postanowiła sobie nie wiązać się z nikim przez dłuższy czas. Nie mogła uwierzyć, że nagle straciła panowanie nad swoim życiem uczuciowym, podczas gdy do tej pory wszystko było w porządku i nie miała większych problemów w związkach. 

     Parę dni po rozstaniu z Michaelem, jego przyjaciel Terry Boot zaczął ją podrywać. Z początku nie traktowała go zbyt poważnie, ale był wobec niej tak uprzejmy i szarmancki, że zaczęła spoglądać na niego przychylniejszym okiem. Na tydzień przed słynnym balem chłopak poprosił ją o chodzenie, a ta zgodziła się zauroczona czarem, który roztaczał wokół siebie Terry. Jednak po trzech dniach, we wtorek Boot cały dzień unikał nastolatki, a gdy ta dorwała go na jednej przerwie, stwierdził, że nie ma ochoty rozmawiać. Następnego dnia zerwał z nią i powiedział, że nigdy nie myślał o niej na poważnie, nie mówił tego głosem świadczącym, że chce ją skrzywdzić, wręcz przeciwnie, mimo słów które wypowiadał jego oczy były przepełnione smutkiem i jakby niedowierzaniem, że on był w stanie tak się zachować.

     Tak naprawdę jedyne co sprawiało, że jeszcze nie zaczął jej przepraszać i tego wszystkiego odkręcać był fakt, że dziewczyna mimo bólu w oczach nie płakała, nie wściekała się i była całkowicie opanowana. Powiedział więc kwestie którą mu nakazał Corner i na końcu dodał przygryzając wargę, że była to zemsta Michaela, za to jak go odrzuciła.

     Chłopak był pewny, że to spłynęło po dziewczynie i nie czuł się zbyt winny, tylko czasami przypominał sobie słowa matki o tym jak traktuje się kobiety, nie wiedział, że jeszcze godzinę po ich rozmowie nastolatka wypłakiwała oczy w łazience Jęczącej Marty.

***

     Cho siedziała wraz z Lavender w pokoju. Brown trajkotała jak to wspaniale będzie jej tańczyć z Malfoy’em na balu, szybko zapomniała o jego nie zbyt entuzjastycznej reakcji podczas losowania par, natomiast Chang kiwała co chwilę głową myślami będąc przy swoim własnym partnerze na bal.

     Jak to będzie tańczyć z Ronaldem Weasley’em? Nie jest brzydki, właściwie to jest całkiem ładny, ale jednak jest młodszy od niej i w dodatku Ślizgon… Chociaż w sumie to tylko jeden taniec. Potem może tańczyć z kim zapragnie, a właściwie to z tym kto zapragnie tańczyć z nią.

     Nagle do pokoju wparowały bliźniaczki Patil. Te bardzo chętnie dołączyły się do dyskusji o balu, ale Parvati po kilkunastu minutach wyszła z pomieszczenia bo przyszedł jej jakiś list…

***

      - Jesteś cholernie słaba… - szepnęła do siebie Ginny patrząc w lustro.
W jej głowie trwała gonitwa rozpaczy i rozsądku, niestety na razie wygrywało to pierwsze. Co się właściwie stało?! Dlaczego była taka delikatna, że jakichś dwoje głupich nastolatków potrafiło ją skrzywdzić? A może to nie chodziło o nich? Tylko o sam fakt, że dziewczyna nienawidziła mieć wrogów? Mimo wybuchowego charakteru, często coś odkręcała, albo przepraszała byle by nie narobić sobie przeciwników. Zawsze się wycofywała w ostatniej chwili…
 - Zwyczajnie tchórzyłam! – wrzasnęła Weasley i z wściekłością, bezradnością oraz rozpaczą uderzyła ręką w szklaną taflę, która natychmiast rozpadła się na drobne kawałki…

***

Kochana Hope!
Postanowiłem… mam już dość ukrywania się ze swoją tożsamością! Czy nie zechciałabyś spotkać się ze mną jutro o osiemnastej na błoniach? Na ławeczce nieopodal bijącej wierzby. Strasznie Cię polubiłem i bardzo chciałbym wreszcie Cię tak naprawdę poznać. Co ty na to? Odpisz jak najszybciej.
Twój Brave

***

Draconie Malfoy’u!
Od ponad miesiąca nie otrzymałem odpowiedzi! Gdyby nie fakt, że jesteś moim synem, nie pozwoliłbym Ci na tak długą zwłokę. Postanowiłem więc, że masz jeszcze miesiąc czasu. W innym wypadku porozmawiamy inaczej. Odmowa będzie równo znaczna ze stanięciem przeciwko mnie, a ja moich wrogów bezwarunkowo likwiduję. Może myślisz, że w Hogwarcie będziesz bezpieczny? Nie zapominaj jednak, że nie miałbym najmniejszego problemu z zabiciem Narcyzy.
Podejmij słuszną decyzję.
L.M.

***

     Teodor od kilku dni ponownie zamknął się w sobie. Niemal tak, jak przed paroma tygodniami. Niemal, ponieważ mimo wszystko dopuszczał do siebie Blaise’a, który stał się ponownie jego najlepszym przyjacielem. Od szlabanu nie rozmawiał z Hermioną. Widzieli się na spotkaniach Draco, ale nie odzywali się do siebie co doprowadzało go do szału. Targały nim sprzeczne uczucia, od zawsze miał z czymś takim problem, dlatego właśnie stał się samotnikiem.

     Gdy jakaś dziewczyna stała mu się bliższa niż inne, czuł potrzebę pogłębiania tej znajomości. Niby to nic złego, ale co kiedy ta dziewczyna go nie chciała? Wtedy nie mógł się na niczym skupić, w głowie wirowała mu tylko ona, a gdyby postanowił poratować się alkoholem, skończyłoby się to pisaniem do ukochanej listów miłosnych przez utracenie nad sobą kontroli.

     Ostatni raz przydarzyło mu się to ponad rok temu na wakacjach, w dodatku z mugolką. Poznał ją przypadkiem na plaży, zwierzył się ze swoich smutków i zakochał bez pamięci, a dziewczyna miała chłopaka…

     Właśnie dlatego teraz walczył ze sobą, żeby nie zbliżać się do Granger. Tylko by pogorszył swoją paskudną sytuację. Ta dziewczyna mogła mieć każdego i pokazywała to wyraźnie flirtując z różnymi „kolegami”. A on nie chciał być jednym z wielu, chociaż był bliski zgodzenia się również na taki układ.

      - Co też kobiety robią z ludźmi? – zapytał sam siebie, a potem zanucił – „Śmierć jest kobietą – teraz wiesz, nie zapomina, więc i nie da ci zapomnieć…”

     Siedział właśnie w bibliotece, próbując od dwóch godzin, oczywiście bezskutecznie, napisać referat na transmutację.

***

     Drzwi do łazienki jęczącej Marty otworzyły się i wparował do niej Draco z wykrzywioną z bólu twarzą, z początku nie zwrócił nawet uwagi na to co dzieje się w środku, gdy nagle zdał sobie sprawę z tego co widzi.
 - Weasley! Co ty wyprawiasz?!

     Ginny siedziała na podłodze, gdzieniegdzie odrapana od roztrzaskującego się szkła. Z oczu ciurkiem ciekły jej łzy. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w spory kawałek lustra który trzymała w dłoni. Na nadgarstku miała podłużną ranę z której ciekła krew. Nie odwróciła się do chłopaka. Wręcz przeciwnie skuliła się w sobie, odruchowo ściskając w dłoni ostry przedmiot.
 - Weasley!? Chcesz się zabić?

     Z dłoni nastolatki popłynęła powoli mocno czerwona krew.
 - Nie chcę. – powiedziała Ginny przyglądając się z zafascynowaniem i szokiem swojej ręce.
 - Więc odłóż to do cholery! – nie uzyskał odpowiedzi. – Proszę, Ginny! – powiedział błagalnie i tym razem nastolatka rozluźniła mięśnie tak, że szkiełko upadło na twardą posadzkę. – Idziemy do skrzydła szpitalnego!
 - Nie! – pisnęła Ginny ze łzami w oczach. – Ja już nie będę! Obiecuję… - łkała nastolatka, zachowując się jak małe dziecko które zrobiło coś złego. – Ja tylko… sama nie wiem, po prostu tak wyszło… jestem słaba. – powiedziała bardzo cicho.
 - Nie jesteś! Co ty wygadujesz?! Pierwszy raz widzę żebyś płakała!
     Na ustach Ginny pojawił się blady, gorzki uśmiech.
 - Bo do tej pory mi się udawało. Wcześniej się nie rozklejałam tak. Wcześniej zawsze byłam twarda… Nikt poza mną samą, nie widział moich łez. Ale teraz… ja już nie mogę. Wszystkie negatywne emocje starałam się dusić w sobie i one teraz mszczą się na mnie… one teraz duszą mnie.
 - Dobra… mam pewien pomysł. Ale najpierw pozwól mi opatrzyć te rany, myślę, że parę zaklęć powinno pomóc… - powiedział Draco, czując jak jakieś ciepłe uczucie pojawia się w jego sercu.
Może to dziwne, ale Malfoy pierwszy raz poczuł, jakie to przyjemne uczucie być w stanie komuś pomóc.

***

Brave!
Okej, spotkajmy się jutro. Troszkę się denerwuję, ale to chyba normalne..?
Buziaki, Hope!

***

      - Stary, co jest? Od paru dni chodzisz taki załamany… - Blaise siedział z Teo w ich dormitorium, martwił się o kumpla.
 - Chodzi o Hermionę. – powiedział najciszej jak potrafił, a Zabini zakrztusił się piwem kremowym które właśnie popijał.
 - Hermionę? Jak to?
 - Zakochałem się w niej bez pamięci… zapomniałem tylko, że to dziewczyna która może mieć każdego…
 - Aaa… - Blaise machnął różdżką nic nie rozumiejąc a na stole pojawiła się ognista i dwie szklanki, nalał im obojgu, spoglądając z wyczekiwaniem na przyjaciela.

     Nott spojrzał na szklankę z wahaniem, ale w kocu wziął ją do ręki.
 - Widzisz, kiedyś natknąłem się na nią jak lekko pijana zwiedzała lochy… - Blaise uniósł brwi zaskoczony, ale nic nie powiedział. – To było w czasie lekcji i akurat natknęliśmy się na Snape’a. Udało mi się nas wybronić i zabrałem ją do naszego pokoju wspólnego…
 - Granger tu była!? – tym razem Blaise nie mógł się powstrzymać.
 - Taak… no i my porozmawialiśmy trochę, szczerze. No i potem jeszcze parę razy rozmawialiśmy i zaczęliśmy żartować wygłupiać się… a ostatnio jak miałem szlaban Filch ją przyprowadził i okazało się, że to była kara za obcałowywanie się z Acostą w jednej z klas… nawet nie chcę sobie wyobrażać tej sceny…
 - O ile mi wiadomo, od kilku dni Granger nie spotyka się z nikim, głównie spędza czas z Weasley’ami.
 - A no właśnie to mój kolejny kłopot… przecież jakby bliźniacy się dowiedzieli co do niej czuję, to by mnie zabili…
 - Wmawiasz sobie, myślę, że raczej zabili by cię jakbyś ją skrzywdził.
 - Może… - chłopak odstawił pustą szklankę na stolik i wstał. – Słuchaj ja idę, zobaczymy się później, dzięki za rozmowę.
 - Spoko. – Zabini uśmiechnął się do kumpla.

***

Drogi Pamiętniczku
To znowu ja Hermiona. Ostatnio Teo dziwnie się zachowuje, myślałam, że całkiem dobrze się dogadujemy, a teraz zwyczajnie zaczął mnie unikać. Mam zresztą wrażenie, że nie tylko on, Jerry też mnie unika, ale to akurat dobrze… No i od obiadu nie mogę znaleźć Ginny.
Troszkę tęsknię za Teodorem... przestał ze mną rozmawiać odkąd dowiedział się, że całowałam się z Jerrym. Zachował się jakbym go zdradziła. Zresztą ja sama tak to teraz trochę odczuwam. Od kilku dni za to częściej zaczęłam rozmawiać z Harrym, oczywiście nic między nami nie ma, ale jest całkiem fajny. Chyba muszę iść poszukać Gi…

***

     Ginny przyglądała się zaskoczona jak Draco wprawnie zasklepia rany na jej rękach. Po chwili zostały tylko niewielkie białe ślady które, czego Ginny była świadoma, nie znikną już nigdy.
 - Dziękuję… - wyjąkała nadal lekko przestraszona tą całą sytuacją. – Ja nie wiem co we mnie wstąpiło… lepiej już pójdę.

     Wstała lekko się chwiejąc i chciała wyjść, ale Malfoy zatrzymał ją.
 - Zaczekaj, chciałem cię zabrać w jedno miejsce…
Ginny spojrzała na niego zaskoczona, ale nic nie powiedziała.
 - Chodź. – pociągnął ją delikatnie za łokieć w stronę wyjścia z łazienki.

***

     Do dormitorium Hermiony, nagle wpadła jakaś niska blond włosa dziewczynka z drugiej klasy.
 - Jja przepraszam, że pprzeszkadzam, ale przy wejściu do pokoju wspólnego stoi jakiś chłopak i krzyczy, że się chce z tobą zobaczyć… - powiedziała cicho dziewczynka, nieco się jąkając, onieśmielona.
Zaskoczona dziewczyna uniosła brwi.
 - W porządku, już idę.

***

     Ginny i Draco stali właśnie w Hogsmeade, przyszli tutaj poprzez przejście w bijącej wierzbie.
 - Niestety nie mogę jeszcze czarować poza Hogwartem, więc pojedziemy Błędnym Rycerzem. Mam nadzieję, że nie masz choroby lokomocyjnej, Weasley? – Ginny drgnęła gdy wymówił jej nazwisko.
 - Nie, Malfoy. – powiedziała ponuro.
 - Co jest? – zaniepokoił się Draco.
 - Nic. – odparła obojętnie.
 - Yhy, jak kobieta mówi nic, to znaczy, że jednak coś.
 - No wzywasz Błędnego Rycerza, czy wracamy?
 - Ehh… - westchnął Malfoy i machnął swoją różdżką.

     Już po chwili siedzieli w jednym z foteli, w autobusie. Nieszczęśliwie trafili na dzień sporego tłoku w autobusie. Do celu ich podróży mieli przyjechać za około godzinę.
 - Długo będziemy, tam gdzie mnie zabierasz? Bo musimy wrócić do zamku przed ciszą nocną…
 - O, już nie jesteś zła o nic. Te kobiety… trochę tam pobędziemy, ale myślę, że wrócimy na dziewiątą.
 - Okej. – odpowiedziała Gin, ignorując pierwszą część wypowiedzi chłopaka.

     Nagle Malfoy odwrócił się w stronę nastolatki pytając.
 - Czy ty się obraziłaś, bo powiedziałem do ciebie po nazwisku?!
 - Emm, nie obraziłam się… - odparła wymijająco Weasley, a potem z westchnieniem dodała. – Po prostu przez chwile myślałam, że wrócił ten stary wredny, arystokratyczny Malfoy.
Tym razem to Draco nie odpowiedział, nagle zainteresowany migającymi za oknem widokami.

***

      - Hermiono! – zawołał Nott gdy zobaczył wychodzącą zza portretu postać.
 - Teo! O co chodzi? – zapytała nastolatka z uśmiechem.
 - Kocham cię! – zawołał zdecydowanie za głośno, a szatynka wytrzeszczyła na niego oczy zaskoczona.

     Chłopak zbliżył się do dziewczyny, a ta nagle zrozumiała.
 - Jesteś pijany. – stwierdziła przyglądając się uważnie chłopakowi.
 - Noo… tylko trochę, pewnie jutro będę cię za to przepraszał, ale ja po prostu muszę… - nie skończył zbliżając się do Hermiony i całując ją delikatnie.

     Nastolatka po chwili odsunęła się i spojrzała niepewnie na Teodora, który miał minę zbitego psa.
 - Teo… nie chodzi o to, że ja… że ja nie chcę, po prostu… ty jesteś pijany. – wyszeptała, a chłopak odwrócił się i odszedł zostawiając dziewczynę z głową pełną niespokojnych myśli.

***

     Ginny stała w średniej wielkości pomieszczeniu, zupełnie pustym, w którym panowała niespotykana cisza.
 - Po co tu jesteśmy? – zapytała dziewczyna mrużąc oczy, nagle zaczęła się bać pomysłu Dracona, jakby nie patrzeć to przecież nadal był ten Malfoy, który przez kilka lat jej nienawidził, a przynajmniej nie pałał do niej sympatią…

      - To jest pokój krzyków. – oznajmił Draco. – To pomieszczenie jest w stu procentach dźwiękoszczelne, wiec można się wykrzyczeć ile wlezie.

 - Przejechaliśmy taki kawał, żeby sobie pokrzyczeć? – nie dowierzała Ginny.

 - Nawet nie wiesz jaką ulgę sprawia wykrzyczenie z siebie całej frustracji która nas dusi w środku. Nie raz już tu przyjeżdżałem, czasem trzeba jakoś pozbyć się wszystkich negatywnych emocji. No już! Krzycz ile wlezie! – ponaglił dziewczynę Malfoy.

 - Ale… dziwnie mi tak nagle zacząć się przy tobie wydzierać.

 - Ehh, Weas… Ginny. To razem, na trzy.


     Po chwili w pokoju rozległy się ogłuszające krzyki dwojga nastolatków, które mieściły w sobie całą ich historię, wszystkie smutki, złości, niedopowiedzenia…

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział IX

A więc na wstępie ogromne podziękowania dla BlackBerry z bloga rebecka-williams---tom-riddle.blogspot.com która wzięła udział w zabawie którą zorganizowałam i wysłała mi napisany przez siebie artykuł do "Pulsu Hogwartu". <3
Jeżeli ktoś jeszcze nie wie na czym to polega, albo jest zainteresowany napisaniem artykułu to zapraszam do zakładki "Artykuły!". :)
Zapraszam również ponownie do zakładki "Zapytaj bohatera" jeżeli chcecie "porozmawiać" z bohaterami. ;D
Zaraz pojawi się nowy zwiastun w odpowiedniej zakładce. ;D
No i nie przedłużając zapraszam do czytania! ;*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



     Nastolatka wpatrywała się swoimi dużymi, brązowymi oczami w pergamin przed nią. Jej malinowe usta wykrzywiły się w delikatnym uśmieszku. Czytała właśnie otrzymany list.

Hope!
     Ja też chciałbym na razie pozostać w ukryciu, jeśli pozwolisz. Cóż… nawet nie wiesz jak mnie zaskoczyłaś, informacją o Gryffindorze. O dziwo mimo wszystko mam ochotę z Tobą pisać. Ale w sumie dziwię się, że Ty chcesz korespondować ze Ślizgonem. Czy mogłabyś mi coś o sobie napisać? Jakie masz zainteresowania? Co lubisz robić w wolnym czasie? Jakie są Twoje ulubione przedmioty, a których nie lubisz? Jestem też strasznie ciekawy, czy może idziesz na bal? Ja sam nie wiem czy się cieszyć czy nie bo idę z Ugh… zapomniałem, że jak Ci powiem, to domyślisz się kim jestem… No cóż, jak widać długo nie wytrzymam ukrywając swoją tożsamość.
Buziak!
Brave

***

Kochany Brave!
     Sporo pytań zadajesz, wiesz? Już wieczór, siedzę sobie w pokoju wspólnym przy kominku i w końcu zabrałam się za odpowiedź, którą prawdopodobnie otrzymasz rano. Wiem, że przez ostatnie dni się nie odzywałam, przepraszam Cię, ale miałam urwanie głowy przez te wszystkie lekcje. W dodatku na odpowiedzenie na Twoje pytania potrzebowałam sporo wolnego czasu. No więc po kolei.
     Zainteresowania? Lubię te wszystkie babskie sprawy typu makijaż, ciuchy itd., ale to Ciebie raczej nie interesuje. Poza tym, uwielbiam pisać różnego rodzaju historie, chociaż nie wiem jak mi to wychodzi. Kocham słuchać muzykę, ale mimo, że jestem czarodziejką to preferuję mugolskich wokalistów. Tu pewnie zastanawiasz się nad moim statusem krwi… jestem półkrwi, nie wiem czy to Twoim zdaniem dobrze, czy raczej źle...?
     W wolnym czasie plotkuję z moimi przyjaciółkami, zajmuję się zainteresowaniami wymienionymi powyżej, czasami czytam jakieś książki fantastyczne, albo romanse, no i to w sumie tyle. Noo… może czasem umawiam się z chłopakami na randki. Ale rzadko.
     Prawdę powiedziawszy, przedmiotów nie lubię żadnych, ale całkiem nieźle mi idzie z wróżbiarstwa, zaklęć i ONMS. Nienawidzę i kompletnie nie umiem z kolei eliksirów i zielarstwa.
     Idę na bal, kto wie, może podczas balu już będziemy się znać także w realnym życiu, mamy jeszcze 2 tygodnie.
Przesyłam buziaki!
Hope
PS: Liczę na równie długi opis Twojej osoby!

***
      - Dobrze, Potter. – mruknął Draco Malfoy, przechodząc obok dumnego z siebie nastolatka który jako jeden z pierwszych podołał zaklęciom niewerbalnym (i właśnie dlatego różdżka Lavender była w tej chwili w jego posiadaniu).

     Draco po paru treningach postanowił zmieniać ich pary, tak aby potrafili walczyć z różnymi przeciwnikami. Musiał przyznać, że dobrze się czuje w tej roli, tylko przy niektórych osobach poczuł się trochę zbyt swobodnie. Oczywiście mowa o Gryfonach, a zwłaszcza dwóch Gryfonkach o ślicznych buźkach. Jedna z nich, Hermiona, właśnie walczyła z Nottem i jak dotąd, żadne nie zdołało rozbroić drugiego, chociaż Malfoy zastanawiał się, czy im chociaż na tym zależało, bo nastolatka co chwilę wybuchała śmiechem, a Teodor uśmiechał się zupełnie jak nie on. Z kolei ruda Gryfonka której ostatnio zdarzyło się nawet kilkakrotnie do niego uśmiechnąć pojedynkowała się z Pansy, nie były do siebie już tak wrogo nastawione jak do tej pory, ale do przyjaźni im sporo brakowało i walczyły bardzo przekonująco.

     W ostatnim czasie bardzo dużo się zmieniło w relacjach tej grupy, no i doszło trochę nowych osób. Chociaż niektóre postacie, nadal bardzo źle się dogadywały. Blaise, Draco, Teodor i Ron nie mogli wytrzymać zachłannych spojrzeń bliźniaczek Patil i Lavender Brown, a Bliźniacy Weasley patrzyli się krzywo w stronę Jerry’ego Acosty za którym nigdy nie przepadali, zaczął wyraźnie flirtować z ICH małą Hermionką. Chociaż brunetka zaprzeczała, jakoby cokolwiek ich łączyło.
Prawda była nieco inna, Acosta i Granger kilka razy spotkali się na błoniach i w pustych salach. Nie byli parą,trochę rozmawiali, ale mimo to wymienili też parę pocałunków. Hermiona była zauroczona tym chłopakiem, ale doskonale wiedziała, że oni do siebie nie pasują. On był wesołym, spokojnym romantykiem, a ona szaloną i zwariowaną, oraz dość często łamiącą zasady flirciarą. Zdecydowanie byli z innych światów.

      - Malfoy! Uważaj do diabła! – zawołała Weasley, którą nastolatek niechcący szturchnął wytrącając jej z ręki różdżkę.

     Dokładnie w momencie gdy Ginny pochyliła się po swoją własność, Parkinson, która nie zauważyła, co się stało po drugiej stronie, udało się wystrzelić zaklęcie niewerbalne. Draco widząc to zerknął spanikowany na rudą i zwinnie stanął przed nią wyciągając różdżkę. Niestety, nim zdążył zablokować atak, czar trafił go prosto w głowę i usłyszał tylko jeszcze krzyki przerażenia, a potem zemdlał.

***

      - Hej! Lena, prawda? – George Weasley wskoczył na kanapę obok zaskoczonej Hunter.
 - Tak, to ja. – odparła trzepocząc długimi rzęsami.
 - Pomyślałem, że warto by było się poznać skoro idziemy razem na bal. – uśmiechnął się bliźniak, a nastolatka odpowiedziała mu tym samym. – Tak więc, zapewne wiesz, ale żeby nie było, że jestem nie kulturalny to powiem, iż nazywam się George i zapraszam cię na bal. – wyszczerzył się.
 - Hahahah… z wielką chęcią przyjmę to zaproszenie.

      - Lena! Chodź, muszę ci coś powiedzieć! – Lily Moore, podbiegła do przyjaciółki, ciągnąc ją za rękę i nie zauważając bliźniaka.
 - To ja was zostawię. – powiedział chłopak i mrugnął. – Do zobaczenia w takim razie na balu.
Zaskoczona Lily, otwarła lekko buzię, patrząc za odchodzących Georgem.
 - Chyba nie tylko ja mam ci coś do powiedzenia. – powiedziała cichym, grobowym głosem, a po chwili obie wybuchły śmiechem.

***

     Ginny siedziała w skrzydle szpitalnym wraz ze swoim bratem, Nottem, Zabinim i Parkinson, żadne z nich się nie odzywało. Nastolatka była wkurzona, zdziwiona, wdzięczna, zszokowana i niezadowolona na raz. Nie chciała tu siedzieć, w dodatku ze Ślizgonami, ale z drugiej strony, Draco uratował ją, więc czuła się w obowiązku tu siedzieć. Podobnie czuła się Parkinson, która obwiniała siebie o ponowne pojawienie się Malfoy’a w szpitalu. Siedzieli tu już prawie godzinę, a Pani Pomfre’y, co chwilę badała chłopaka i kręciła się przy nim, co bardzo martwiło zebranych. 

     W końcu pielęgniarka była gotowa powiedzieć co z nim.
 - Nic mu nie będzie. Jak by to wyjaśnić… Jego głowa została trafiona zaklęciem rozbrajającym przez co mówiąc na chłopski rozum, została rozbrojona, zemdlał. Ale jest cały i zdrowy, powinien obudzić się za jakieś pół godziny w pełni sił. Jak do tego doszło? – zapytała w końcu kobieta, wpatrując się przy tym w Ginny.

     Ron pośpieszył siostrze z pomocą i odparł, pewnym siebie głosem.
 - Nie mamy pojęcia, szliśmy korytarzem i nagle zobaczyliśmy go, już w takim stanie. Leżącego bezwładnie na podłodze. – kobieta tylko uniosła w niedowierzaniu brwi, ale nic nie odparła.

***

      - Zastanawiam się… - mruknął Snape do profesor Sprout. – dlaczego nagle wszyscy uczniowie, zaczęli czytać jakieś notatki... Czyżby ktoś zapowiedział wszystkim klasom jakiś bardzo trudny egzamin? Że też ja na to nie wpadłem… - skrzywił się uśmiechając drwiąco.
 - Ahh… Severusie, doprawdy nie wiem, co ci tak zawinili uczniowie, a co do twojego pytania, to też się nad tym zastanawiałam, ale nikt z nauczycieli nie wie o co może chodzić.
 - Ja się dowiem. –miał już wstać, ale Pomona pociągnęła go za rękaw szaty.
 - A po co ci to wiedzieć? Mam doskonały pomysł, weźmy sobie tydzień urlopu i wyjedźmy gdzieś w tropiki! Potrzebujesz odpoczynku, a tym samym uda ci się ominąć bal.
 - Ja i tropiki? – mruknął Snape, ale po chwili uśmiechnął się lekko pod nosem i powiedział. – Może być ciekawie. Ale jesteś świadoma, że wtedy uczniowie jak nic nabiorą podejrzeń co do nas…
 - A niech wiedzą! Pamiętam, jak ja w Hogwarcie plotkowałam z przyjaciółkami o związkach nauczycieli! Ale był wtedy ubaw!

***

      - Hej wszystkim! – zawołała Hermiona siadając przy stole Gryffindoru w wielkiej Sali. Bliźniaków nie było, jeszcze spali, w końcu była niedziela.
 - Hermiona, wiesz, że jesteś w gazecie? – powiedział spokojnie Harry uśmiechając się szeroko, a nastolatka wytrzeszczyła na niego oczy.
 - Jakiej gazecie?
 - W „Pulsie Hogwartu”, no wiesz tej nowej gazetce uczniowskiej.
 - Aaa no tak, jest już pierwszy numer?
 - Łap! - zawołał Potter rzucając do niej magazyn.
Chwyciła gazetę w swoje zwinne palce i zaczęła czytać pierwszą stronę.

     „PO GŁOSOWANIU!
Niedawno dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie ogłosił, że odbędzie się bal. Dla lepszej zabawy postanowiono losowanie par. Wszyscy zainteresowani uczniowie wrzucali karteczki ze swoim imieniem i nazwiskiem do czary. Wyniki były dla wielu szokujące. Największym zdziwieniem było połączenie Dracona Malfoy'a oraz Lavender Brown. Nie wiemy jak to będzie. Czy słynny arystokrata ze Slytherinu pójdzie na bal z tą aż nazbyt wygadaną Gryfonką? Pożyjemy zobaczymy, jak mówi pewne mugolskie powiedzonko.
Zaskakujące było połączenie Cho Chang i Rona Weasley'a. Dwie zupełnie różne osoby. Jak to będzie?
Dziwne było to, że czara połączyła Astorię Greengrass i Lee Jordana. Zakochana para słysząc, że będą parą na balu bardzo ucieszyli się. Kto tam był ten wie jakie były szczegóły.
Hermiona Granger i Blaise Zabini. Wiele dziewczyn, jak i chłopców nadal nie może się z tym pogodzić. Czemu jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole trafił akurat na nią? I dlaczego jedna z najśliczniejszych dziewczyn w Hogwarcie trafiła akurat na niego? Czy coś może wyniknąć z tego? Przewidujemy, że to właśnie oni zdobędą miano Króla i Królowej Balu.
Wymieniłabym o wiele więcej par, lecz Nietoperz zaraz zauważy, że go w ogóle nie słucham, a to może zakończyć się źle. Bardzo źle...
Z niecierpliwością czekamy na bal. Sama jestem ciekawa, jak on przebiegnie. Czy stosunek wielu osób względem siebie zmieni się? Zobaczymy!
BlackBerry”

      - Hahahahah… Jedna z najśliczniejszych dziewczyn w Hogwarcie? Miło z ich strony, ciekawe kto kryje się pod tym pseudonimem.
 - I co się śmiejesz? Mają rację. – mrugnął do niej uśmiechając się figlarnie Potter, a ta uśmiechnęła się do niego lekko.
 - Siemka! Co tu tak wesoło? – zawołał Neville szczerząc się do znajomych.
 - O! Czyli nie jestem ostatnia poinformowana! – zaśmiała się beztrosko Granger przekazując magazyn nowo przybyłemu.

     Harry skończył jeść i wstał od stołu rzucając:
 - Nie zapomnij, Neville! Za piętnaście minut trening!
A przechodząc obok Hermiony, nie mógł się powstrzymać i rozmierzwił jej włosy, szepcząc do ucha.
 - No bo ty jesteś prześliczna.
No co poradzić, że był aż tak zauroczony tą Gryfonką? Dziewczyna pisnęła i śmiejąc się zaczęła układać swoją fryzurę  z powrotem, a Potter odszedł w wyśmienitym nastroju.

***

     Grupka Ślizgonów stała przed pracownią zaklęć, czekając na lekcje. Nagle pojawiła się tuż przy nich Ginny Weasley i niemal cała czerwona, powiedziała, że chciałaby porozmawiać, sam na sam z Malfoy’em.

      - Co jest, Weasley? – zapytał Draco gdy odeszli na bezpieczną odległość.
Stał z rękami w kieszeniach i z lekko kpiącym uśmieszkiem.
 - Chciałam ci… podziękować. – nastolatek zdumiony, wytrzeszczył oczy. – Za to, że wziąłeś na siebie atak Pansy, na… treningu. – zawahała się, nie wiedząc jak nazwać to spotkanie.
 - Jest za co Weasley. Ale, biorąc pod uwagę, że przychodzisz na te moje, hmm… lekcje, to nie będę sobie u ciebie liczyć długów. – mrugnął okiem, sprawiając, że wywyższający się uśmieszek na chwilę zniknął i zawrócił do przyjaciół.

***

     Julie spacerowała sobie jednym z korytarzy Hogwartu. Miała wielką ochotę z kimś porozmawiać i cichą nadzieję, że ktoś będzie miał na to ochotę. Nie, żeby nie miała tu znajomych. Ze względu na swój wygląd i charakter, nie miała problemu ze znalezieniem towarzystwa, ale jednak coś jej cały czas nie odpowiadało. Większość chłopców w Hufflepuffie wstydziło się jej (taka piękna dziewczyna przecież musi być niedostępna ich zdaniem), a spora część dziewcząt patrzyła na nią z zazdrością w oczach. Dlatego też postanowiła znaleźć sobie znajomych także poza jej domem. Wkrótce przekonała się, że to wcale nie jest takie trudne.

      - Hej! – zawołał ktoś za nią, łapiąc ją lekko za ramię.
Odwróciła się unosząc lekko brwi.
 - Hej. – odparła, a na jej ustach błąkał się delikatny uśmieszek.
 - Jestem Fred, o ile mi wiadomo, to idziemy razem na bal… - uśmiechnął się szarmancko, wyciągając ku niej rękę i gdy tylko złapał jej dłoń, pocałował ją delikatnie.

     Julie zachichotała. Uwielbiała takie spontaniczne zachowania. Również się przedstawiła i po chwili zaczęli toczyć miłą pogawędkę o wszystkim i o niczym.
 - Czemu właściwie spacerujesz tu sama? – zapytał nagle Fred.
 - Hmm… to zabrzmi bardzo głupio, ale szukam przyjaciół.
 - To wcale nie brzmi głupio, ale nie uwierzę, że taka dziewczyna jak ty ma z tym jakiś problem.
 - Rzecz w tym, że w moim domu są osoby… nie takie jakie bym chciała poznać. Dziewczyny patrzą na mnie jakby chciały mnie wyrzucić z Hogwartu za wszelką cenę, a chłopcy są tacy… nieśmiali, wstydliwi i mało spontaniczni.
 - To faktycznie kiepsko. Wiesz co, mógłbym cię poznać z pewną świetną dziewczyną, tylko nie zraź się tym, że jest ze Slytherinu.

     Julie zaskoczona spojrzała na towarzysza.
 - Myślałam, że Gryffindor nie lubi Slytherinu.
 - Bo nie lubi, ale ona jest… inna. Sama zobaczysz. Jest niesamowicie zabawna, szczera, uczciwa, wrażliwa…
 - To twoja dziewczyna? – Davis uśmiechnęła się przyjacielsko do nowego kolegi.
 - Niee… ale nie powiem, chciał bym.
 - Ok w takim razie poznaj mnie z nią, skoro taki świetny chłopak się w niej zakochał to mysi być naprawdę fantastyczna.

***

      - Hermiono…
 - Tak? – zapytała nastolatka siedząc na ławce w klasie, w której poza nią i Jerrym nie było nikogo.
Miała bardzo złe przeczucia. Już od kilku dni, Acosta coś przebąkiwał, że może mogliby się ujawnić i być razem tak naprawdę.
 - Ja tak dłużej nie mogę. Dlaczego musimy się ukrywać?
 - Nie ukrywamy się, właściwie większość osób wie, że się umawiamy czasem, a ukrywać nie mamy czego w końcu nie jesteśmy razem.
 - No właśnie. I ja właśnie w tej sprawie…
 - Jerry… - jęknęła nastolatka krzywiąc się.

     Nie chciała z nim być, nie miała zamiaru robić mu nadziei na coś poważnego wiedząc, że z tego nic nie będzie.
 - Będziesz ze mną chodzić? – zapytał niezrażony Acosta, patrząc z nadzieją na Granger.
 - Jer, ja myślę… że to nie jest dobry pomysł.
 - Ale dlaczego? A te pocałunki? Te spotkania?
 - Ehh… - Hermiona westchnęła przygryzając wargę.

     Nagle Jerry zbliżył się do dziewczyny i pocałował ją, nie przeciwstawiła się, co jak co, ale on dobrze całował. Trwali tak dłuższy czas, aż w końcu chłopak odsunął się i wpatrywał się w Hermionę z wyczekiwaniem w oczach.
 - Jaa strasznie cię lubię, no i może też podobasz mi się, ale nie sądzę żeby…
 - Stój! Rozumiem, ale nie odpowiadaj jeszcze. Zastanów się, dasz mi jutro odpowiedź.
 - Noo dobra. Czyli albo koniec znajomości albo związek? – zapytała Hermiona z powagą.
 - Nie, to nie tak… - zawahał się Acosta. – Ja po prostu nie tak wyobrażam sobie… bycie z kimś. Zawsze myślałem, że najpierw chodzenie, potem delikatne i coraz poważniejsze pocałunki, a tutaj… nawet nie wiem czy ci na mnie zależy, a sądząc po tym, że nie chcesz ze mną być, to raczej nie...
 - My po prostu jesteśmy z dwóch różnych światów… Może powinniśmy dać sobie z tym wszystkim spokój? – zapytała Hermiona niemal z nadzieją, bo ta rozmowa zaczynała ją męczyć.
 - Może… - odparł Jerry, ale zamiast odejść ponownie podszedł do dziewczyny i pocałował ją wkładając w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia.

     Całowali się już od pięciu minut i oboje wiedzieli, że to takie ich dziwne pożegnanie. Zapewne jeszcze by nie przerwali gdyby nie to, że sala nagle została otwarta…

***

      Do klasy wpadł Filch mierząc dwójkę uczniów swoim oskarżycielskim spojrzeniem.
 - Dzisiaj chyba mam szczęście, postanowiłem przejrzeć wszystkie klasy i oprócz was znalazłem, jeszcze kilkoro uczniów zachowujących się nieodpowiednio.
 - Ale przecież my nic nie robimy złego! – zaprotestowała Hermiona.
 - Nawet samo przebywanie w tych klasach jest zakazane bez opieki nauczyciela, poza lekcjami! Chodźcie za mną, skoro tak lubicie te klasy to pomożecie w ich sprzątaniu.

***

     Tymczasem w jednej z klas trwało już sprzątanie. Teodor i Fred powoli myli podłogę, ziewając szeroko ze znudzeniem. Nagle usłyszeli otwierające się drzwi i do klasy została niemal dosłownie wrzucona Hermiona, a po chwili ponownie usłyszeli szczęk klucza. Ku ich zdziwieniu Granger uśmiechała się, po chwili jednak gdy zobaczyła Teodora jej uśmiech nieco zelżał.
 - Too… was też przyłapał na całowaniu..? – zapytała i zaraz pożałowała swoich słów bo Nott spojrzał na nią z niedowierzaniem.

     Na chwilę zapadła cisza którą przerwał Fred.
 - Mnie tak… ale z kim ty się całowałaś?
 - Jaaa… to znaczy wiecie to nie było tak… no… - język jej się plątał bo żaden z chłopców nie spuszczał jej z oka. – To znaczy ja… no bo my tylko tak… ostatni raz, mieliśmy właśnie rozejść się w swoje strony i…
 - Z Acostą? – zapytał spokojnie Teo spuszczając wzrok na podłogę
 - Umm… tak. – Hermiona spuściła wzrok.

      - No dobra moi drodzy starczy tych pogaduszek, czas posprzątać. Powiedział, że o dwudziestej drugiej przyjdzie sprawdzić jak sobie radzimy. - zawołał Fred chcąc rozładować atmosferę.
 - Do północy mamy jeszcze mnóstwo czasu, a ja to sprzątnę w ciągu kilku sekund. – powiedziała Hermiona uśmiechając się i wyciągnęła z jednej z nogawek spodni, swój magiczny patyczek.
 - Nie zabrał ci? – zapytał zdumiony Nott.
 - Powiedziałam, że nie mam w zwyczaju brać różdżki na ra… - przerwała w połowie słowa. – na spotkania.

***

     Tymczasem Jerry trafił do pokoju w którym sprzątała Pansy Parkinson.
 - Cholerny zgred, musiał nas rozdzielić. – warknął Acosta gdy tylko drzwi się za nim zamknęły. – Parkinson? – widok dziewczyny nie poprawił mu nastoju.
 - Taa… chcę to skończyć sprzątać przed dziesiątą, więc ruszaj się, a nie gadaj. – warknęła, podobnie jak wcześniej puchon.