piątek, 28 listopada 2014

Rozdział VIII

No i przybywam z nowym rozdziałem! :D
Tym razem dedykacje należą do:
 - Charm - Sto lat w dniu urodzin! <3 Tak wiem, mam dwa dni spóźnienia, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;*
 - Oli - Twoje dłuuugie komentarze, na prawdę mnie zmotywowały, dziękuję! ;*
Rozdział niestety troszkę krótki, ale mam nadzieję, że się spodoba. ;)
PS: Jeśli nie będziecie kojarzyć którejś z postaci, zajrzyjcie do zakładki bohaterowie, pojawiło się ostatnio sporo nowych osób. ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


     Julie leżała w łóżku z głową w chmurach. Pokój miała zupełnie sama, bo wszystkie inne były już wypełnione. Każdy pomyślałby zapewne, że siostra Dracona Malfoy’a, będzie szczęśliwa, iż nie musi się z nikim dzielić, jednak tak nie było.

     Davis była bardzo towarzyską nastolatką i źle się czuła w samotności. Przeważnie właśnie w takich chwilach z jej ust znikał szeroki uśmiech, zastąpiony zmartwieniami, których jak na tak młodą dziewczynę miała aż nazbyt wiele.

     Do tej pory mieszkała z tatą – mugolem, którego kochała całym sercem. Nie chciała wyjeżdżać do Hogwartu, ale gdy pewnego dnia, do ich drzwi zapukała mama…

***

     Narcyza Malfoy weszła szybko do domu swojego kochanka. Gdy tylko zobaczyła Julie wyściskała ją mocno. Tak bardzo za nią tęskniła. Gdy do domu wrócił Lucjusz, nie mogła już tak często odwiedzać swojego dziecka. Bardzo pragnęłaby wziąć rozwód z mężem, ale wiedziała, że mogłaby to przypłacić życiem. Odkąd urodził się Draco, nie było dnia, żeby nie żałowała ślubu z Malfoy’em. Bała się o swoje dzieci. Musiała je jakoś chronić. A podobno najbezpieczniejszym miejscem jest Hogwart…

      - Julie… musisz stąd wyjechać. Musisz jechać do Hogwartu. – Nastolatce zaświeciły się oczy, bynajmniej nie ze szczęścia.
 - Dlaczego?
 - Mój mąż tworzy armię, zabija mugoli i osoby mugolskiego pochodzenia, nie jesteś tu bezpieczna!
 - A tata? – zadała kolejne pytanie Julie, a z oczu płynęły jej łzy.
 - Ochronię jego dom wszystkimi znanymi mi zaklęciami.
 - Więc dlaczego ja muszę wyjeżdżać?
 - Bo oboje z tatą stwierdziliśmy, że nie możesz się ukrywać całe swoje życie. Kochanie, w Hogwarcie będziesz bezpieczna i będziesz mogła w końcu znaleźć przyjaciół.
 - Mam was.
 - W Hogwarcie będziesz miała Dracona. – powiedziała Narcyza wiedząc, że ten argument przekona jej córkę.
 - Okej… kiedy mam tam pojechać?

***

     Julie i Draco łączyła bardzo silna więź. Nie byli jak normalne rodzeństwo kłócące się o jakieś bzdury oni byli szczęśliwi gdy byli blisko siebie. Ostatnie wakacje chłopak spędził wraz z matką w domu Pana Davis i mimo, że przez dziesięć miesięcy nie widział swojej rodzicielki, to z Julie spędzał większość czasu.

     Nastolatka wspominała jak wraz z Draco spacerowali po lesie, jak jednego dnia zadrapała się lekko w kostkę na co Malfoy stwierdził, że nie może chodzić i niósł ją na barana aż do domu. Takie noszenie na tyle się spodobało Julie, że niemal codziennie robiąc słodkie oczka prosiła chłopaka o tą drobną przysługę.

     Dziewczyna przypomniała sobie też, jak w pokoju niczym małe dzieci bili się na poduszki, a potem gdy (jak zwykle) wygrał Draco, zaczynał ją łaskotać, aż przyznawała, że jest silniejszy.

     Niejednokrotnie zdarzało im się usypiać w dzień przytulonym do siebie, bo Julie bardzo często miała z chłopaka poduszkę, albo przytulankę.

     Nagle straszna myśl ugodziła Pannę Davis. A co jeśli tutaj, będzie musiała udawać, że go nie zna? Przecież tutaj nikt nie może wiedzieć, że jej matką jest Narcyza Malfoy. A więc jej zbyt bliskie kontakty z Draco, nie powinny być znane nikomu.

     Po chwili jednak się uspokoiła. Jeżeli jest jakakolwiek możliwość, żeby mogli się bez problemu ze sobą kontaktować i widywać to Draco ją znajdzie. Pamiętała doskonale, jak kiedyś jej opowiadał jak zachowuje się w szkole. Była w szoku gdy usłyszała, że ten troskliwy, kochający brat w Hogwarcie ma tak złą opinię, na którą w dodatku sam sobie zapracował. Chociażby tym, że udawał ,iż nienawidzi mugolaków, podczas gdy nie raz zwierzał jej się, jak bardzo wolałby mieć za ojca Pana Davis niż Lucjusza Malfoy’a.

***

     W wielkiej Sali panowała absolutna cisza. Właśnie zaczęło się losowanie! Dyrektor osobiście wyciągał kolejne karteczki z wazonów i wyczytywał pary, których z wstępnych obliczeń miało być około pięćdziesięciu.
 - Lena Hunter! – Powiedział głośno i wyraźnie dyrektor, a Harry przypomniał sobie jak minęło mu spotkanie z dziewczyną.

***

      - Witaj Harry! – zawołała dziewczyna szeroko się przy tym uśmiechając i ostentacyjnie rzuciła mu się w ramiona.
Chłopak odpowiedział krótkim uściskiem i odsunął się od nastolatki. Chciał już iść na boisko, ale Lena go zatrzymała.
 - Co jest? – zapytał zaskoczony.
 - Jaa… bo wiesz ja nie po to chciałam się spotkać.
 - Co? – Harry uniósł brwi.
 - Noo… bo ja-wiem-że-ty-masz-wiele-wielbicielek-ale-podobasz-mi-się. – powiedziała jednym tchem patrząc na niego błagalnie.

     Harry jęknął. Nie była to pierwsza taka sytuacja, ale nigdy nie wiedział co takiego powiedzieć, aby nie zranić tych nastolatek. Co jak co, ale mimo, że lubił flirty to nigdy nie zniżał się do poziomu Malfoy’a, bawiąc się dziewczynami!
 - Lena, ale ty mnie nawet nie znasz! – powiedział nastolatek patrząc na zawstydzoną dziewczynę.
 - J-ja… wiem, ale obserwuję cię i naprawdę mi na tobie zależy.
 - Wybacz, ale ja nie…
 - Czekaj! – zawołała Hunter przerywając mu. – Może, jakbyś mnie poznał..?
 - Wybacz, ale raczej nie.
 - Nie skreślaj mnie, nawet mnie nie znasz! – pisnęła.
 - Ty mnie też nie. – westchnął Potter i zawrócił do zamku ze zniesmaczoną miną.

***

      - George Weasley!
„Biedny.” – pomyślał Potter wyobrażając sobie, nachalną Hunter z jednym z bliźniaków.

      - Padma Patil! – kilkoro chłopaków spojrzało z nadzieją na dyrektora. – Harry Potter!
 Zdezorientowany nastolatek zerknął na stół Ravenclawu. Padma otwarła lekko buzię zaskoczona, a w oczach błyszczały jej wesołe ogniki. Potter uśmiechnął się pod nosem. Lubił być „doceniany” przez dziewczyny. Żałował jednak, że to nie Luna Lovegood będzie jego parą, albo Hermiona!
 
    - Hermiona Granger! – prawie każdy Hogwartczyk spoglądał to na piękną nastolatkę, to na dyrektora. – Blaise Zabini!
Rozległ się zbiorowy jęk, niemal każda dziewczyna pragnęła być w parze z Zabinim, jak i każdy chłopak, marzył o pannie Granger. Hermiona i Blaise spojrzeli na siebie z niedowierzaniem.

     - Julie Davis! – kolejne błagalne spojrzenia w stronę dyrektora.
Draco zaśmiał się pod nosem, każdy facet marzy o jego siostrze, gdyby oni wiedzieli, jakiego ma brata… Nawet Zabini ślini się na jej widok! Przez głowę przeszła mu myśl, że fajnie byłoby jakby to on trafił na nastolatkę. W ten sposób mogliby rozmawiać ze sobą nie wzbudzając podejrzeń i plotek. Niestety dyrektor szybko rozwiał tą nadzieję.
 - Fred Weasley!
 - Pansy będzie niepocieszona. – szepnął złośliwie do Blaise’a, ale ten tylko spojrzał na przyjaciela z politowaniem.

     Czarnoskóry chłopak w przeciwieństwie do Malfoy’a miał bardzo dobre stosunki z Parkinson i mimo, że zaskoczyła go jej znajomość z Weasley’em, nie miał zamiaru obrażać się na nią o coś takiego. Twierdził zresztą, że to nie jest jego sprawa. Obecnie zastanawiał się, jak to będzie na balu z Granger. Była piękna, to fakt, ale oni byli z zupełnie innej bajki! No i pozostawała jedna kwestia. Obawiał się jej przyjaźni z bliźniakami, jeśli by zrobił w stosunku z nią coś nie tak, miał zapewniony przez nich pobyt w pięciogwiazdkowym skrzydle szpitalnym, tego był więcej niż pewny.

      - Lavender Brown! Draco Malfoy!
Malfoy na początku podniósł głowę nic nie rozumiejąc a potem w ciszy która zapadła wyraźnie słychać było z jego ust krótkie.
 - Cholera!
Lavender spojrzała na niego oczami zbitego szczeniaczka i ze łzami wybiegła z sali, a tuż za nią ruszyła Cho Chang nie dbając o to, że nie pozna swojej pary, musiała sprawdzić co z jej przyjaciółką.

      - Luna Lovegood! John Cox! – zawołał ponownie dyrektor.
John rozejrzał się po pomieszczeniu, prawdopodobnie, nawet nie wiedząc kim jest owa dziewczyna, w końcu była od niego o kilka lat młodsza i w dodatku nie należała do jego domu.

      - Lily Moore! Jerry Acosta!
Jerry wiedział kim jest Lily, trudno było nie kojarzyć tej dziewczyny, znał ją każdy z jego rocznika i pewnie większa połowa szkoły, nie przepadał jednak za nią, była jego zdaniem zbyt przebojowa i pewna siebie. Zresztą cóż się dziwić, skoro przyjaźni się z Leną, a tą można albo kochać, albo nienawidzić.

      - Mogło być lepiej. – Szepnęła Lily do Leny, krzywiąc się znacząco. – Przystojny jest, ale nudziarz.
 - Nie mogę się nie zgodzić, ale spokojnie. Z nim wystarczy, że przeżyjesz pierwszy taniec, potem możesz podrywać kogo tylko zechcesz Lil!
 - Na to też liczę.

      - Cho Chang! Ronald Weasley! – czytał dalej profesor.
Ron spojrzał z niedowierzaniem na stół nauczycielski.
 - Ehh… przynajmniej nie Gryfonka. – jęknął.
 - Masz lepiej ode mnie. – mruknął Draco do kumpla, a po chwili dodał znacznie ciszej. – Ale najlepiej zdecydowanie trafił Blaise.

      - Ginny Weasley! Nevile Longbottom!
Wiele osób z niezadowoleniem spojrzało po tej dwójce, ileż chłopaków marzyło o rudej, albo dziewcząt o tym słynnym graczu w quidditcha!
Ginny nie była specjalnie zawiedziona, przypuszczała, że z chłopakiem będzie się dobrze bawić, jak i Nevile nie mógł narzekać.

      - Parvati Patil! Mark Brandy! – kontynuował dyrektor – Astoria Greengras! Lee Jordan!
Para spojrzała na siebie z niedowierzaniem i pocałowali się z szerokimi uśmiechami na twarzach, co wywołało oburzenie na twarzach niektórych osób w Sali.

      - Pansy Parkinson! Teodor Nott!
Pansy uniosła wysoko brwi. Nic do chłopaka nie miała, ale był jej zdaniem strasznym mrukiem, nigdy się do niej nie odezwał, chociaż przecież znali się długi czas.

     Teodor wpatrywał się w zaskoczoną Parkinson z lekko przekrzywioną głową. Co prawda liczył na nastolatkę, która już znacznie wcześniej została wylosowana, przez jego kumpla, ale nie narzekał.

***

     Blaise siedział na łóżku z listem w ręku uśmiechając się do siebie.

Drogi Brave!
     Pierwszy raz w życiu zdecydowałam się na coś takiego i w sumie, sama nie wiem czemu… Stwierdziłam, że czemu bym raz nie mogła spróbować? Tak więc na razie nie zdradzę Ci jak mam na imię, mów mi Hope (czy raczej pisz). Jestem Gryfonką… zapewne tu Cię zaskoczyłam, bo osoby z mojego domu, rzadko chcą nawiązywać kontakty ze Ślizgonami, ale nie ukrywajmy, zdarza się to coraz częściej. Jestem w Twoim wieku, więc przypuszczam, że się znamy.
Pozdrawiam cieplutko!
Hope!

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział VII


  Myślałam, że dzisiaj nie zdołam dodać nowego rozdziału, ale jednak podołałam i oto jest!
Teraz standardowo, dedykacje. Cały rozdział dedykuję BlackBerry, jestem dumna, że napisałaś pod ostatnim rozdziałem taki długi komentarz jak i jestem bardzo wdzięczna! ;*
Dodatkowo fragmenty z Harrym dedykuję Natalie Malfoy, a z Teo, Ronem, Draco i Lucjuszkiem dla prze kochanej Lupi! <3
Ach i jeszcze jedna ważna rzecz. Wpadłam na pewien pomysł. Ci co czytali poprzedni rozdział wiedzą, że w Hogwarcie a powstać gazetka szkolna, tylko dla uczniów. :D Pomyślałam, że moglibyście Wy - czytelnicy, pisać te artykuły. :D
Jak artykuł mi się spodoba, to dodaję go w opowiadaniu, jak czyta go jakiś uczeń na przykład, tekst będzie oczywiście podpisany waszym "magicznym" nazwiskiem i na początku, przed rozdziałem, dodam link do waszego bloga, jako reklamę w zamian za napisanie artykułu. ;)
Jeśli coś mi nie będzie pasować, napiszę wam odpowiedź w komentarzu, co musicie zmienić, co mi nie odpowiada. :)
Co to ma być? To może być tak na prawdę wszystko! Felieton, opowiadanie, wywiad, żart, plotki i co tylko! :D
A tymczasem zapraszam do czytania! <3
PS. Jeszcze dzisiaj wprowadzę zmiany w zakładce bohaterowie także możecie zaglądać. ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

     Blaise wraz z Teodorem podeszli do, przed chwilą powstałych, drzwi i weszli do środka. Pokój był bardzo duży, dookoła przy ścianach były biurka, biblioteczki, hamaki, poduszki, pufy, stoły, tablice (korkowe i kredowe), materace, fotele, stosy czasopism oraz, co dziwne, mugolskich krótkofalówek. Cały pokój był utrzymany w czterech kolorach poszczególnych domów (Czerwony, zielony, niebieski, żółty), co wyglądało bardzo ładnie, ale i ekstrawagancko.

      - Po co nam to wszystko? – zapytał Nott marszcząc brwi.
 - Może Draco chce zrobić imprezę? – wyszczerzył się Zabini.
 - Szczerze wątpię, żeby chciał imprezować z Gryfiakami, ale skoro już jesteśmy przy organizowaniu imprez, chodźmy po jedzenie i picie do skrzatów, jestem głodny, a przecież mamy jeszcze 15 minut.
 - Jak oboje pójdziemy to pokój się zamknie. Ty idź, a ja poczekam. – odparł Blaise, rozkładając się wygodnie, a gdy Teo już wychodził krzyknął jeszcze. – Weź mi piwo kremowe!

     Ledwie drzwi po chłopaku się zamknęły, a już do pokoju wpadła nowa osoba, była do Ginny, a najdziwniejsze było to, że… płakała.
 - Co jest? – zapytał zaskoczony Zabini.
 - Nic. – warknęła Ginny kładąc się na jednej z puf, i łkając cicho.

     Zabini zmrużył oczy i po chwili powiedział pewnym siebie głosem:
 - To przez jakiegoś chłopaka, tak? I zapewne jest nim ten „wspaniały” Michael Corner?
 - Nie nazywaj go wspaniałym. – burknęła Ginny, jeszcze bardziej niezadowolona bo trafił w sedno. Blaise tylko wywrócił oczami i podszedł bliżej, nieco poważniejąc.
 - Ruda. Co się stało?
 - Co cię to obchodzi?
 - Z natury jestem ciekawski. – na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, ale zaprawiony lekkim zaniepokojeniem.
 - Skąd wiedziałeś o kogo chodzi? – zmieniła temat Weasley.
 - Bo niespełniona miłość często zamienia się w złość i nienawiść… Został odrzucony, więc teraz zapewne próbował cię zranić, abyś poczuła to co on i z litości, a może i z poczuciem winy, wróciła do niego. – powiedział wyjątkowo poważnie nastolatek, widać było, że mówi o czymś co jest mu bliskie.
 - On… - zaczęła Ginny, ale w tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły.

     Do pomieszczenia wpadł najpierw Harry Potter, co bardzo zaskoczyło Blaise’a który nie wiedział, że jest zaproszony, potem kolejno weszły bliźniaczki Patil, Lavender oraz Cho, a na końcu „osłaniał” całą grupę Nevile Longbottom.

      Blaise uniósł brwi, patrząc na tą obstawę, ale kątem oka zauważył, że Weasley odwraca się w przeciwną stronę, zapewne, żeby nie było widać jej łez. Przemyślał szybko sytuację i postanowił zaryzykować z czarem nad którym pracował od jakiegoś czasu, przygryzł wargę i powiedział w myślach skupiając się na Rudej: „Dixit Capitis”. Sam nie wiedział czemu jej pomaga, ale nie myślał nad ty w tej chwili. Nastolatka drgnęła lekko gdy usłyszała w głowie zaklęcie wypowiedziane głosem bruneta. „Powiedz, że idziesz do łazienki, jak jej sobie zażyczysz pojawią się zaraz do niej drzwi w pokoju i nie płacz już!” Zaskoczona Ginny powiedziała co jej kazano i ruszyła do zmaterializowanej łazienki, zerkając kątem oka na Ślizgona.
 
      - No więc… rozumiem, że całe to ugrupowanie przyszło w sprawie Dracona? – zaczął Zabini powstrzymując się od jakiś kąśliwych uwag.
 - Powiedzmy. – odparł chłodno Potter.
 - A więc rozgośćcie się… - mruknął Blaise krzywiąc lekko.

     Nie lubił Pottera. Nawet bardzo nie lubił. Grupka powoli rozsiadła się po pomieszczeniu cicho rozmawiając, zapominając o nastolatku i Weasley która nadal nie wyszła z łazienki, co lekko zaniepokoiło Ślizgona. Nagle do pomieszczenia weszły kolejne osoby. Na czele szedł organizator imprezy – Malfoy, a za nim za rękę szli Astoria i Lee, na końcu wlókł się Teodor z reklamówkami pełnymi prowiantu. Ledwie ta grupka wpakowała się do środka, a do pomieszczenia wpadli Hermiona z jednym bliźniakiem, a chwilę potem drugi z braci przyprowadził, co zszokowało wszystkich, Pansy Parkinson. Na końcu, nim drzwi zdążyły się zamknąć, tanecznym krokiem wpadła Luna uśmiechając się do wszystkich szeroko. W tym momencie Ginny wyszła z łazienki, Blaise był pod wrażeniem jak udało jej się usunąć każdy, najmniejszy ślad wcześniejszego załamania. 

     Gdy do pomieszczenia przestali w końcu napływać nowi goście, wszyscy ucichli, a Draco westchnął i powiedział z grymasem na twarzy:
 - To ten… miło mi powitać was na tej stypie. Jestem tak jak i większość z was rozżalona, że muszę tu być…
Część osób zaczęła się śmiać, jednak Pansy warknęła.
 - Do rzeczy, Malfoy. - Chłopak zacisnął wargi.
„Będę musiał z nią pogadać.” – pomyślał.

      - Noo dobra… tak więc zanim powiem wam wszystko muszę prosić o podniesienie ręki osób które nie posiadają… zeszytu z aniołem. – wszyscy, oprócz osób wtajemniczonych zrobili zaskoczone miny, ale nikt nie podniósł ręki. Malfoy tylko skinął głową i kontynuował. – No więc… jak by tu zacząć… ostatnio dostałem list od mojego ojca. Nie widziałem go i nie kontaktowałem się z nim od lat, a teraz nagle przypomniał sobie o mnie. Jego zamiary są… no cóż on chce wymordować wszystkie osoby mugolskiego pochodzenia… – zatrzymał dłużej wzrok na Hermionie, która drgnęła – charłaki oraz zdrajców krwi. – przy tym ostatnim spojrzał nieodgadnionym wzrokiem na Pannę Weasley. – Chce mieć mnie wśród swoich, jak on to wymyślił, śmierciożerców… i chce żebym… - Draco przełknął ślinę, obawiając się reakcji innych. – zabił dyrektora. Ale ja tego nie chcę. Nie chcę przejść na tą… złą stronę. Domyślacie się zapewne, że muszę być strasznie zdesperowany, aby prosić o pomoc również Gryfonów, ale jest to również w waszym interesie, bo mój ojciec nie rzuca słów na wiatr, mamy góra parę miesięcy na zorganizowanie oporu przeciw niemu. Musimy też ruszyć naszymi umysłami i zastanowić się w jaki sposób mam odpowiedzieć ojcu, aby nie domyślił się, że chcę w ostatecznej walce, stanąć przeciw niemu. – skończył a w pokoju panowała absolutna cisza. – Em… to teraz pytanie. Czy zgadzacie się mi pomóc? Albo inaczej, niech teraz wstanie i wyjdzie ten, kto nie chce brać w tym udziału. – Rozejrzał się po wszystkich, nikt się nie ruszył.

     Nagle ku zdziwieniu wszystkich odezwała się Luna.
 - Draco. Tak jak mnie prosiłeś, przygotowałam specjalny pergamin, każdy kto się na nim podpisze, nie będzie mógł zdradzić. – oczywiście, Malfoy o nic nie prosił, ale udawał, że nie jest tym zaskoczony i odezwał się.
 - Taa… dzięki. To ten, podpiszecie się? Jest to obowiązkowe, jeśli chcecie mi pomóc.
 - Draco. – odezwała się ponownie rozmarzona blondynka, a Malfoy spojrzał na nią z delikatną niechęcią. – Proponuję, abyś podpisał się pierwszy. Dla przykładu. Ja już złożyłam swój podpis.
 - Okej… - odparł nastolatek tracąc cierpliwość.

     Wziął pergamin od Lovegood i złożył na nim zamaszysty podpis wyczarowanym piórem. Po nim pewnym krokiem podszedł aby się podpisać Blaise, Ron i Teodor, a zaraz za nimi, ku ogromnemu zaskoczeniu wszystkich podeszła Ginny.
 - Dzięki Weasley. – szepnął do niej Malfoy, tak aby tylko ona to usłyszała.

     Potem podpisała się Astoria, a za jej przykładem podpis złożył Lee, kolejne osoby powoli podchodziły do stolika, tylko Pansy stała cały czas wraz z Fredem patrząc na wszystko z boku. Dziewczyna nie była pewna czy to dobry pomysł. Dlaczego? Bo nie ufała Malfoy’owi. W końcu jednak gdy pozostali złożyli podpisy, bliźniak cmoknął nastolatkę w policzek ku jej ogromnemu zdumieniu i podszedł do pergaminu, a Parkinson westchnęła i zrobiła to samo, modląc się, aby nie żałowała tego.

     Nagle na ścianie zmaterializowało się otwarte okno, przez które wleciały cztery, czarne niczym smoła sowy i podleciały do Astorii, Pansy, Teodora oraz Blaise’a.
Wszyscy zamilkli podczas, gdy czwórka ślizgonów otwierała listy.

     Pansy po przeczytaniu łzy zaczęły ciurkiem płynąć z oczy, upadłaby gdyby Fred opiekuńczo nie przytulił jej do siebie, podobna sytuacja przydarzyła się Astorii, która wtuliła się przerażona w Jordana. Zabini był widocznie zły i miotany sprzecznymi uczuciami, ale najgorzej to wyglądało u Notta, który był po prostu wściekły.
 - Co jest? – zapytał zdezorientowany Draco.
 Nott gotowy wyrzucić swoje żale, spojrzał ponownie w list który miał ochotę rozszarpać i zaczął go czytać na głos.
 
Teodorze!
Nadszedł czas, aby sprawdzić czy jesteś godzien nazywać się Nott. Przydarzyła się ku temu doskonała sposobność! Mój dobry przyjaciel Lucjusz Malfoy, postanowił stworzyć grupę do walki ze szlamami i mugolakami oraz każdym, kto stanie w ich obronie! Z pewnością będziesz miał oparcie w jego synu który również ma zostać szpiegiem w Hogwarcie tak jak i Ty. To jest dla Ciebie zaszczyt, nie zapomnij. Lucjusz zapowiedział już, że zabije swojego syna jeśli ten go zdradzi i taki sam los czeka Ciebie. Liczę, że podejmiesz dobrą decyzję.
PS: Z matką zdecydowaliśmy się w końcu na rozwód za dwa tygodnie.
Derrick Nott

     Zapadła grobowa cisza. Wszyscy poczuli jak bardzo poważna jest sytuacja. Draco zacisnął mocno zęby. A więc człowiek, który uważał się za jego ojca, był w stanie go zabić...
Ciszę przerwała Pansy, mówiąc między spazmami płaczu.
 - W moim pisze prawie to samo, tylko bez tego o zabiciu… - nie dokończyła, wiadomo było o co chodzi.

     Blaise również postanowił się zwierzyć, prychnął jak rozjuszony tygrys i powiedział.
 - Moi rodzice, mają nadzieje wkraść się w łaski twojego ojca… – spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela. - …poprzez mnie. Mam pomagać tobie i Teodorowi w podbiciu szkoły.
 - Ja też… - pisnęła Astoria nadal zapłakana.

      - Ekhm. – Odchrząknął Malfoy powoli wracając do siebie. – Myślę, że nie ma sensu teraz kontynuować tego spotkania. Proponuję abyśmy spotkali się w tym samym miejscu i o tej samej porze w piątek. Do tego czasu niech każdy się zastanowi, co możemy odpisać na te wszystkie listy, aby uniknąć śmierci jak i zabijania.

     Po tych słowach nikt więcej się nie odezwał. Wszyscy powoli zaczęli wychodzić z Sali, pierwszy wyszedł Nevile i Harry.
 - Nareszcie coś się dzieje! – wyszczerzył się Potter. – Muszę o tym napisać ojcu, będzie dumny. Ej, Lovegood! – zawołał za wymijającą ich krukonką.
 - Tak? – zapytała nastolatka uśmiechając się lekko.
 - Słuchaj… może masz ochotę na spacer? Teraz błonia z pewnością wyglądają wspaniale… Wiesz, w świetle księżyca.
Nevile zaśmiał się z flirtów kolegi i wymijając ich ruszył do pokoju wspólnego.

***

     Lucjusz Malfoy patrzył na kilkudziesięciu swoich sprzymierzeńców i przemówił zimnym głosem.
 - Czas pokazać mugolom kto tu rządzi! Jutro wszystkie gazety będą pisać o masowym mordzie na kilkudziesięciu mugolach. – zaśmiał się chłodno. – Ruszajmy więc. Pamiętajcie, aby nie zostawić po sobie śladów.

***

     W wielkiej Sali jak zwykle panował gwar, był właśnie obiad i uczniowie głodni zajadali przeróżne pyszne dania, przed chwilą powstał profesor Dumbledore i poprosił, aby po skończonym posiłku wszyscy zostali w Sali, bo chce coś ogłosić. Tą informacją pobudził wszystkich którzy z zainteresowaniem prowadzili ożywione rozmowy.

      - Tak więc moi drodzy, pierwszą informacją, jest pojawienie się w naszej szkoły nowej uczennicy! Do naszej wielkiej rodziny, dołączy Julie Davis. Julie do tej pory uczyła się w domu, tak więc od razu wejdzie do klasy czwartej. Mam nadzieję, że dobrze ją powitacie w szkole.

     Do Sali wkroczyła profesor McGonagall z tiarą przydziału w rękach, a za nią weszła piękna nastolatka o długich blond włosach i dużych zielonych oczach.

     Gdyby ktoś teraz spojrzał na Dracona Malfoy’a, zobaczył by ogromny szok i przerażenie w jego oczach, a gdyby przyglądał się dłużej zobaczyłby również miłość i tęsknotę. Nikt jednak na niego nie spojrzał i tylko nastolatek wiedział, co przeżywa w tej chwili.

     Julie stanęła na środku Sali, a nauczycielka nałożyła na jej blond, niemal białe włosy, tiarę przydziału, już po chwili można było usłyszeć głośne.
 - HUFFLEPUFF!

     Nastolatka podbiegła do odpowiedniego stołu, gdzie wszyscy witali ją serdecznie.
 - Wspaniale. – profesor uśmiechnął się szeroko. - A teraz jeszcze jedna informacja. Postanowiłem urządzić za dwa tygodnie, bal integracyjny! – dookoła rozległ się aplauz i uradowane okrzyki. – pary będą LOSOWANE! - tym razem nie było tak dużego entuzjazmu. – Przede mną stoją dwie wazy, każda dziewczyna od czwartej do ósmej klasy, która chce wziąć udział w balu ma wrzucić swoje imię i nazwisko, oraz dom tutaj. – wskazał na jeden z wazonów. – a chłopcy od czwartej klasy wzwyż do drugiej wazy. To tyle. Losowanie odbędzie się jutro po obiedzie. Dziękuję, możecie wyjść.
 
     Część uczniów od razu skierowała się do wyjścia, wielu jednak zostało, aby napisać małą karteczkę i wrzucić do wazy. Wśród nich był również Draco i jego siostra Julie. Po wszystkim Malfoy pociągnął Pannę Davis do wyjścia z sali, aby wejść po chwili do jakiejś pustej klasy.

     Gdy tylko zamknęli drzwi Malfoy uścisnął mocno blondynkę.
 - Julie! Tak strasznie za tobą tęskniłem! Ale co ty tutaj robisz!? 
 - Mama powiedziała, że już nie jestem bezpieczna z tatą, bo w każdej chwili jakiś zwolennik jej męża może mnie zabić jak zwykłą mugolaczkę… Dlatego wysłała mnie do Hogwartu.