niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział XV


     Nareszcie nowy rozdział! Przepraszam za dość długie odstępy czasowe, mimo to jestem z siebie dumna, że od rozpoczęcia pisania tego bloga nie było miesiąca, żeby nie pojawił się rozdział! :)
Dedykacja dla Charm i Oli za wyczerpujące komentarze, które dodają mi weny oraz AnniePe za kolejny artykuł! <3

      Jak możecie zauważyć, po prawej stronie pojawiła się sonda. Postanowiłam, że tym razem to wy zdecydujecie z kim będzie Julie Davis! :D Może być z Nevillem, Georgem, Seanem (którego poznacie w tym rozdziale i za chwilę pojawi się w zakładce "Bohaterowie") lub z kimś zupełnie innym.
Tak więc zapraszam do czytania i głosowania! ;*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

     W przestrzennym, jasno urządzonym pokoju, o kremowych ścianach, siedziała, rozmawiając wesoło spora grupa ludzi. Była wigilia. Dom Państwa Potterów był dużo większy, niż mieszkanie Syriusza i do tego mieszkało w nim mniej osób, dlatego postanowiono, że Narcyza i Draco Malfoy oraz Eryk i Julie Davis, zamieszkają tymczasowo u nich i wspólnie spędzą święta. 

     Przy stole rozsiedli się już wszyscy domownicy, oprócz Lily, krzątającej się po kuchni. Harry i Draco rozmawiali właśnie przyciszonymi głosami, zaśmiewając się co chwila. Ci dwaj bardzo się w ostatnim czasie polubili, Julie czytała jakieś mugolskie pisemko, a dorośli dyskutowali żywo, o ostatnich napaściach. Nagle usłyszeli przenikliwy dźwięk dzwonka, a James Potter wstał i wyszedł na spotkanie swojemu przyjacielowi Syriuszowi, który był zaproszony z całą rodziną.
 - Syriusz! Nareszcie! – zawołał mężczyzna otwierając i uśmiechając się szeroko.

 - No witam, witam! – zakrzyknął Black radośnie i wpuścił przodem trójkę swoich dzieci oraz żonę.

     Do środka weszła najpierw niska, szczupła blondynka, o promiennym uśmiechu, niosąc na rękach swoją najmłodszą pociechę i jedyną córeczkę. Za nią weszło dwoje chłopców, jeden w wieku około ośmiu lat, a drugi, co zaskoczyło Julie, (która obserwowała wszystkich uważnie) w wieku jej brata, lub nieco młodszy. Na końcu wpadł roześmiany Syriusz z butelką szampana w ręce i zaczął fałszować głośno „Ulepimy dziś bałwana”, co posłyszał od swojego młodszego syna.

 - Stary, ile wypiłeś zanim tu dotarłeś? – zapytał poważnie James, z rozbawieniem obserwując Blacka, przechodzącego płynnie w jakieś kolędy.

 - Na szczęście nic, ale był bliski odwiedzenia po drodze do was jakiegoś mugolskiego baru. – odpowiedziała Annie Black patrząc na męża z poirytowaniem i jednocześnie miłością w orzechowych oczach.

 - No! To skoro już wszyscy są, czas zacząć ucztę! – zawołała Lily wychodząc z kuchni i witając się z nowo przybyłymi.


     Po chwili nowi goście weszli do pokoju i wszyscy zaczęli się witać. Julie obserwowała ten niemały tłum z zaskoczeniem. Do tej pory święta spędzała tylko z tatą, albo z rodzicami i Draco. Przywitała się grzecznie ze wszystkimi, ale nie wchodziła z nikim w głębsze konwersacje, mimo, że bardzo zaintrygowała ją postać Seana Blacka. Dlaczego, skoro był zdecydowanie w wieku szkolnym, nigdy nie widziała go w Hogwarcie? A może po prostu nie rzucił jej się w oczy? Przecież od niedawna chodziła do tej szkoły. Chłopak też nie wyróżniał się specjalnie. Owszem, był bardzo dobrze zbudowany i przystojny, no ale czy mało takich facetów chodziło po tej ziemi?

     W końcu, gdy wszyscy wszystkich poznali, można było spokojnie zasiąść do stołu, nie na długo jednak, ponieważ nadszedł czas na dzielenie się opłatkiem. To jednak okazało się nieco kłopotliwe, gdyż było ich niesamowicie dużo, a w dodatku część dopiero się poznała. Postanowiono więc, że Syriusz, James i Eryk, jako przedstawiciele swoich rodzin, wygłoszą życzenia. Po chwili już było po wszystkim i dorośli zaczęli rozmawiać, jedząc wyśmienite potrawy przygotowane wspólnie przez Lily i Narcyzę, które bardzo się polubiły.

     Rozmowy toczyły się  praktycznie o wszystkim, podczas gdy dzieci głównie słuchały, lub szeptały coś między sobą, nie bardzo zainteresowane rozmowami starszych . Nagle Julie, która siedziała cichutko jedząc kluski z makiem – swoje ukochane danie, usłyszała coś co ją zainteresowało.

-Sean, jak tam ci idzie w szkole? – zapytał James Potter, przez co uwaga całego stołu przeniosła się na chłopaka.

 - Całkiem nieźle, zaprzyjaźniłem się już z paroma smokami, a profesorowie uważają, że jak tak dalej pójdzie, nie będą mieli mnie już czego uczyć. Oczywiście to się tyczy praktyki, z teorii nie jest już tak wesoło…

 - Z teorii ledwo zdaje. – dokończyła Pani Black, patrząc karcąco na syna.

     Julie zmarszczyła brwi. Przyjaźnić ze smokami?! Annie widocznie zauważyła zdziwione spojrzenie nastolatki, bo uśmiechnęła się do niej i powiedziała.

 - Sean chodzi do specjalnej szkoły w Rumuni, gdzie od jedenastu lat uczy się zajmowania smokami. – wspomniany chłopak zerknął na Pannę Davis i uśmiechnął się do niej szelmowsko, ale ta odpowiedziała tylko delikatnym pół-uśmiechem i wróciła do swoich klusek. Jej ciekawość została zaspokojona i ulubiona potrawa wróciła na pierwszy plan.

     Po posiłku przyszedł czas na prezenty, które ośmioletni Henry, wyciągał z radością z pod wielkiej choinki i rozdawał zgromadzonym. Julie spokojnie przyjmowała pierwsze pięć, ale kiedy ilość jej paczek osiągnęła liczbę dwucyfrową, zaczęła główkować kto u licha mógł dać jej tyle prezentów. Harry widząc zaskoczoną nastolatkę nachylił się do niej i mruknął.

 - Tak to już bywa, kiedy piękna dziewczyna zaczyna chodzić do Hogwartu. – Julie zaczerwieniła się delikatnie, a jej brat szturchnął Pottera żartobliwie w żebra.

 - Kochani, chyba będę musiała was opuścić. – powiedziała nagle ze smutkiem Pani Black. – Muszę wykąpać małą i położyć do łóżeczka.

 - Niee, Annie, nie rób nam tego! - Zawołał James, a Syriusz popatrzył z nadzieją na żonę, wiedząc, że jako odpowiedzialny mąż będzie musiał wrócić z ukochaną. – Dopiero co przyszliście!

 - Wiem, ale mała już usypia się na moich rękach. – Julie patrzyła przez chwilę na uroczą dziewczynkę i nagle odezwała się.

 - To może mogłabym zająć się nią? Kiedyś zajmowałam się synem sąsiadów, więc chyba bym sobie poradziła. Mogłabym ją tu wykąpać i… - przerwała widząc dziesięć par oczu wlepionych w siebie.

 - To doskonały pomysł! – krzyknęli entuzjastycznie James i Syriusz, zadowoleni, że mogą bawić się dalej.

 - Dziękuję, moja droga, ale nie chcę ci psuć świąt. – odparła Annie uśmiechając się ciepło do nastolatki.

 - Ale to mi nie zepsuje świąt, wręcz przeciwnie! – zaoponowała Julie.

 - Mógłbym jej pomóc. – zaproponował Sean co zaskoczyło jego rodziców, do tej pory nie był specjalnie zainteresowany opieką nad rodzeństwem.

 - W porządku. – powiedziała w końcu Annie i odwróciła się w stronę Syriusza. – mógłbyś teleportować się do domu po rzeczy Sebriny?

 - Jasne, zaraz wracam! – zawołał Black wyszedł za drzwi domu i zniknął.

     Po kilku minutach wrócił i podał naręcze przedmiotów potrzebnych do opieki nad dzieckiem swojemu najstarszemu synowi, podczas gdy Annie przekazywała Julie małą Sebrinkę.

***

      - Cho! Listy przyszły! – zawołała Pani Chang odwiązując koperty i rozkładając na różne kupki.

 - Które moje? – zapytała nastolatka wchodząc do pokoju i rozglądając się po stole.
 - Te… - nagle kobieta zamarła patrząc na jedną z paczek – Cho! Dostałaś wyjca!
 - Co?! – przerażona dziewczyna patrzyła na matkę oczekując pomocy.
 - Otwórz go! Prędko!
     Nastolatka niechętnie otwarła paczuszkę i w całym domu rozbrzmiał głos Cedrica Diggory’ego.
 - Kochana Cho! Przypuszczam, że nie spodoba ci się taki rodzaj wiadomości, ale muszę powiedzieć coś naprawdę ważnego. Bardzo przepraszam, za zakłócanie ciszy, tym bardziej, że mamy wigilię. Mam tylko jedno pytanie. Będziesz ze mną chodzić? Nie wierzę, że nareszcie to powiedziałem… Bardzo mi na tobie zależy. Wesołych Świąt!

     Cho stała z lekko otwartą buzią, wpatrując się niepewnie w swoją mamę. Nigdy nie rozmawiały na temat jej związków, a teraz nie wiedziała jak się zachować. Targały nią sprzeczne emocje. Była szczęśliwa, po tym co Cedric jej przekazał, a jednocześnie zła, że musiał to zrobić w  tak dobitny sposób.
 - Cho… - powiedziała cichutko mama nastolatki. – jeśli chcesz porozmawiać… - kobieta najwyraźniej myślała, że to byłby pierwszy związek dziewczyny.
 - Nie… Nie, nie chcę. Czy to może zostać między nami?
 - Oczywiście… - odparła kobieta i chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nim zdążyła, jej córka cmoknęła ją w policzek i poleciała do swojego pokoju, łapiąc po drodze listy.

***
      - Harry jakaś sowa do Ciebie! - zawołała Lily która przygotowywała właśnie kawę dla gości.
 - Już idę! - odkrzyknął chłopak i poszedł do kuchni.
Nastolatek owinął list i otworzył. W środku był nowy egzemplarz "Pulsu Hogwartu".
Draco zaciekawiony, kto taki przysłał sowę w wigilię ruszył do kolegi który kierował się ku swojemu pokojowi, aby w spokoju przeczytać gazetę.
 - Co to? - zapytał Malfoy dobiegając do Pottera.
 - "Puls Hogwartu", nawet w wigilię piszą te głupoty.
 - Głupoty głupotami, ale przeczytać trzeba, nie? - Draco zaśmiał się, szturchając towarzysza łokciem.
Gdy dotarli do pokoju rozwinęli gazetę i zaczęli czytać pierwszą stronę.

"     Witam znów! To znowu Annie :) Chciałam zrelacjonować nowe wydarzenia z Hogwartu, choć myślę, że niektóre już tego nie potrzebują. ^^ Domyślam się, że sprzedaż będzie raczej słaba, bo większość wróciła do domu na przerwę świąteczną, ale śmiało możecie sobie przesyłać gazetkę.
Na początek - Słynna bitka
W prawym narożniku - Jerry Acosta przymuszony do "walki" przez rudą wiewiórę
W lewym narożniku: Ginny Weasley, Draco Malfoy iiiii Teo Nott! Brawa dla nich proszę państwa! Drużyna mistrzów!
(Nikogo nie faworyzuje żeby nie było ^^)
Przejdźmy do sedna sprawy. Hermiona Granger. Z mojego ostatniego artykułu pewnie łatwo wywnioskować o co poszło. Jeśli go nie czytaliście wasza strata. :p Jeśli przeczytaliście, ale dalej nie wiecie o co poszło - zapewne zamieniliście się mózgami ze zgniłym gumochłonem.
W każdym razie sytuacja, do której doszło na Wielkiej Sali na pewno zostanie w pamięci nas wszystkich. Jerry Acosta trafił do skrzydła szpitalnego przerażony i ze złamanym nosem (hehehe), a dzielna trójka dostała tyle szlabanów, że prawdopodobnie zejdzie im to do końca życia.
Jerry'emu radzę uważać. Kto wie czy wspaniali obrońcy Granger (lub w wypadku Dracona - Ginny) nie szykują jeszcze jakiejś zemsty (oby tak) OCZYWIŚCIE JESTEM BEZSTRONNYM OBSERWATOREM.
Zmieniając temat. (TROCHĘ)
Ginny i Draco.
Ostatnio często widuje się ich razem.
Do tego Dracon stający w obronie rudej przeciq Acoście.
Kto wie. Może rzeczywiście coś w tym jest.
Jeśli tak to życzymy im szczęścia,a ja osobiście chętnie posłucham jakiś plotek na ten temat. ^^
Ostatni już temat.
Ale za to bardzo INTRYGUJĄCY.
Remont.
REMONT.
Ale jak to? Remont w HOGWARCIE?!
Tego jeszcze nie było!
(Serio, specjalnie sprawdziłam.)
Remont? Ale po co?!
Coż... Starego Dumbla jeszcze nikt nie rozgryzł. Mamy nadzieję, że jeszcze nie ześwirował do końca, ale teraz mam pewności. :)
Na koniec (teraz już SERIO na koniec) życzę wszystkim wesołych świąt spędzonych z rodziną i przyjaciółmi, w miłej, magicznej atmosferze. :)
Na zawsze wasza
Annie Pe"
       - REMONT? - krzyknął zaaferowany Draco wytrzeszczając oczy na gazetę.
 - Ciekawe co znowu Dumbek wymyślił... - powiedział zaintrygowany Harry czytając ponownie gazetę, aby upewnić się, że dobrze zrozumiał. 
*** 

      - Nie mogę w to uwierzyć! – zawołała rozgorączkowana Hermiona – Remont w Hogwarcie! Kto wie co tutaj zrobią…
 - Dziwne, nie? – powiedziała Ginny idąc z przyjaciółką w stronę dormitorium. – Hermi! – zawołała nagle ruda
 - No?
 - To znaczy, że razem spędzimy sylwestra! – Hermiona uśmiechnęła się wiedząc od razu o co chodzi przyjaciółce.
 - Ale Gin, nie mam ochoty na imprezy prawdę mówiąc… Moi rodzice…
 - Twój tata już się obudził! – zauważyła przytomnie nastolatka.
 - Tak… i ostatnie co pamięta to jak chodził do szkoły… Jak to możliwe!?
 - Nie wiem… - posmutniała Ginny.
      - Siemka, siostrzyczki! – zawołał Fred wyskakując nagle obok Miony, w tym samym momencie kiedy George zmaterializował się przy drugiej nastolatce.
 - To co? W sylwestra robimy imprezkę! – krzyknął rozradowany George, nieświadomy rozmowy toczonej niedawno przez dziewczyny.
 - Nie mam ochoty na imprezy… - jęknęła ponownie Hermiona, a Fred zszokowany przyłożył jej rękę do czoła, udając, że sprawdza czy ma gorączkę. – Mówię poważnie, Fred. Mama i tata są w Mungu, tata nie pamięta mnie i do tego Teo będzie musiał wrócić do swoich apodyktycznych rodziców na sylwestra…

     Fred i George wymienili szybkie spojrzenia i o dziwo, uśmiechnęli się.

 - Nie możemy nic poradzić w kwestii twoich rodziców… - zaczął George.
 - Chociaż uważamy, że wkrótce oboje wrócą do zdrowia. – dorzucił Fred.
 - Ale jeśli chodzi o Teodora…
 - To może jechać na sylwka do nas! – obaj bliźniacy uśmiechnęli się szeroko na zdziwioną minę przyjaciółki.
 - Poważnie? Zgodzicie się, żeby Ślizgon mieszkał przez kilka dni z wami pod jednym dachem?
 - Po pierwsze polubiliśmy Teo. – powiedział spokojnie Fred.
 - A po drugie nie będzie jedynym Ślizgonem. – dokończył tajemniczo George.
 - No wiem, Ron będzie… - mruknęła nastolatka.

 - Nie jego mieliśmy na myśli. – George mrugnął figlarnie, a nastolatki zerknęły na niego zaskoczone.
Nagle Hermionie zaświtało coś w głowie:
 - Pansy?
 - Owszem.
 - I zgodziła się? – nie dowierzała Ginny.
 - Prawie… właśnie w tej sprawie chciałem z wami pogadać. – stwierdził rzeczowo Fred. – Ona się obawia, że nie będziecie zachwycone jej towarzystwem…
 - Ja tam ją lubię. – zaoponowała Hermiona.
 - A ja jej nie znam. – skrzywiła się młoda Weasley’ówna.
 - No to fantastycznie! Hermiono ty przekaż Pansy, że ją lubisz…
 - A ty, Ginny, poznasz przyszłą szwagierkę. – wyszczerzył się George.

***

     Lavender i Parvati dyskutowały o czymś zawzięcie idąc w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Tematem głównym był oczywiście remont w Hogwarcie.
 - A może zmienią styl? Na coś bardziej nowoczesnego?  - zaproponowała Brown, a druga nastolatka pokręciła głową niedowierzająco.
 - Nowoczesny Hogwart? Jakoś mi to nie bardzo pasuje…
 - A może Dumbledore ma kryzys wieku średniego? – obie dziewczyny wybuchły głośnym śmiechem.
 - Nie za stary jest na to? – zapytała w końcu Parvati.
 - A kto go tam wie, ostatnio słyszałam od Miony, że flirtował kiedyś z Pomfrey!
 - Z naszą Pomfrey?! Kobieto! I ty dopiero teraz mi o tym mówisz!?
 - Wybacz, ostatnio tak często spędzasz czas z Blaisem… - dziewczyna posmutniała lekko.
 - To nie znaczy, że przestałam Cię lubić Lav. – powiedziała łagodnie przyjaciółka i przytuliła Lavender.

***

      - Hermiś, nie wiem czy to dobry pomysł… - mruknął Teo z wahaniem, kiedy dziewczyna zaprosiła go na sylwestra do Nory.
 - Najlepszy! Dlaczego nie?
 - Bo tam będą sami Gryfoni… źle będę się czuł.
 - Nie sami! Będzie Ron i… - dziewczyna przerwała zastanawiając się, czy to tajemnica.
 - Ii…? – ponaglił nastolatkę Teodor.
 - I Pansy… - powiedziała ciszej Hermiona.
 - Serio!?
 - No… tak. Rozmawiałam z nią niedawno i się zgodziła.
 - Nie wiedziałem, że się przyjaźnicie. – chłopak zmarszczył brwi zaskoczony.
 - Bo nie przyjaźnimy, nie ze względu na mnie przyjeżdża do Nory. – nastolatka mrugnęła figlarnie.
 - To może niech George, Ginny i Ron też sobie kogoś zorganizują? No… wiesz. – Teodor posłał swojej dziewczynie wiele mówiący uśmiech.

***

„     Kochana Luno!
Myślę, że powinnaś zapomnieć na trochę o ratowaniu świata! Dlatego też, chcę widzieć Cię u mnie w sylwestra i żadnego ale! Organizuję tą imprezkę z Nevillem i Draco. Chcieliśmy zaprosić też Ginny i Julie, ale niestety będą wtedy u Weasley’ów. Poza tym, wiadomo, zaprosimy innych, na pewno Lavender, Blaise’a, Parvati, Padmę, Cho, Cedrica itd. Liczę na twoją obecność!
Trzymaj się,
Harry”

***

      - Sebrincia. Wykąpiemy się teraz, tak? Taak, umyjemy dziewczynkę, żeby mogła iść spać. – Julie kąpała Sebrinkę, mówiąc do niej co chwila.
Sean stał nieopodal i przyglądał się scenie z lekkim uśmieszkiem. W końcu najwyraźniej nie wytrzymał, bo odezwał się.
 - Słuchaj, może czas na dziecko, co? – uśmiechnął się nieco ironicznie, ale szczerze.
 - To jakaś propozycja? – zapytała Julie, nadal nie odwracając wzroku od małej, którą właśnie wycierała z wody i smarowała balsamem.
 - Nie, chociaż jakbyś ładnie poprosiła. – posłał dziewczynie zawadiacki uśmiech, którego ta nie zauważyła, wciąż wpatrzona w dziecko.
 - Możesz pomarzyć. – prychnęła odrobinę chłodno Davis, nie przestając się uśmiechać do Sebrinki.
 - Twój chłopak jest cholernym szczęściarzem… Nie dość, że ma taką ładną dziewczynę, to jeszcze ta nie wykazuje zainteresowania innymi osobnikami płci męskiej. – Julie rzuciła chłopakowi zaskoczone spojrzenie.
 - Nie mam chłopaka. – odparła spokojnie, ale milszym głosem. Jaka kobieta nie zareagowałaby na te komplementy?
 - Nie? To czemu jesteś taka niemiła?
 - Nie jestem niemiła.
 - No więc czemu jesteś w stosunku do mnie taka chłodna?
     Nastolatka z podirytowaniem odwróciła się z Sebrinką na rękach ubraną już w różową piżamkę.
 - O co ci chodzi? Zachowuję się normalnie. Czy to takie dziwne dla ciebie, że nie lecę ci w ramiona jak powiesz miłe słówko? – powiedziała, nie krzycząc tylko dlatego, żeby nie wystraszyć małej dziewczynki mrużącej oczka ze zmęczeniem w jej ramionach.
 - Noo… trochę. – Sean zaśmiał się wesoło, a Davis wyminęła go i ruszyła do swojego pokoju na piętrze.
 - Nie potrzebuję twojej pomocy, poradzę sobie. – rzuciła na odchodnym.
 - Wiem, że jej nie potrzebujesz, chciałem się tylko wyrwać stamtąd. – skinął głową w kierunku salonu i ruszył za dziewczyną.

***

      - Lee dostałeś zaproszenie na sylwka od Harry’ego? – zapytała wesoło Astoria siadając przy obiedzie obok swojego chłopaka przy stole Gryfonów.
 - Aha. Idziemy, no nie? – Jordan cmoknął swoją dziewczynę w usta i nalał jej kawy.
 - Jasne, mam tylko nadzieję, że rodzice nie będą mieć nic przeciwko…
 - Przekonasz ich, wierzę w ciebie! Kto jak nie ty? – chłopak wyszczerzył się do Greengrass.
 - Jak nie ja to Dafne. – nastolatka westchnęła głęboko. – ja jestem zawsze ta młodsza, która powinna skupić się na nauce. – skrzywiła się.
 - Może czas im uświadomić, że jesteś już dużą dziewczynką?

***

      - Nie gap się tak. – mruknęła Julie kołysząc w ramionach Sebrinkę.
 - Ile masz lat? – zapytał Sean ignorując uwagę nastolatki.
 - Piętnaście.
 - Wyglądasz na starszą. – stwierdził chłopak nadal nie odwracając wzroku od dziewczyny. – Wiesz, że zajmowanie się małymi smokami wygląda podobnie do zajmowania się dziećmi? – zapytał ni stąd ni zowąd.
 - A mówisz mi to ponieważ…?
 - Hmm… myślałem, że cię to zainteresuje, przy stole zdawałaś się zainteresowana moją szkołą.
 - To nie szkołą byłam zainteresowana tylko tobą. – palnęła Davis i od razu dodała z lekkim roztargnieniem. – Ale nie w tym sensie. Po prostu nie widziałam cię nigdy w Hogwarcie.
 - Jasne, jasne, wiedziałem, że ci się spodobałem!
 - Tak jak wspominałam wcześniej. Pomarzyć możesz. – jej głos znowu był chłodniejszy, nie lubiła jak ktoś był aż tak pewny siebie, nie każdej dziewczynie musiał się podobać taki tym faceta.
 - Okej, sorry, poddaję się. – powiedział Sean nadal z leciutkim uśmiechem. – Rozumiem, że nie podobam ci się, ale może chociaż mogłabyś mnie ociupinkę polubić?
 - Może kiedyś.
 - Co powiesz na teraz?
 - Powiem nie. – uśmiechnęła się z rozbawieniem, czasami był fajny. Czasami.

***

     George, Fred i Hermiona rozparli się wygodnie na kanapach w pokoju wspólnym Gryffindoru i rozmawiali o czymś po cichu.
 - Okej, czyli ja będę miała Teo, Fred Pansy, George Julie, a Ginny i Ron? Dobrze by było jakby też kogoś wzięli ze sobą.
 - Znając życie to Ginny by chciała Malfoy’a… - zaczął Fred.
 - Ale on na szczęście organizuje imprezę u Potterów. – dokończył George.
 - No to nie ma się co cieszyć. – Hermiona wywróciła oczami. – Kogo jej zaprosimy?  -wyszczerzyła się.
 - A może Mark Bandy? Jest z naszego roku, całkiem spoko gość. – zaproponował Fred.
 - Może być, tylko nie mówcie mu, że jest zaproszony tylko po to, żeby były pary. – zaśmiał się George.
 - Ginn nas zabije, ale czym by było życie bez ryzyka?
 - Dobra, a nasz kochany Ronuś? – Fred uśmiechnął się diabelsko.
 - Może niech sam wybierze? – zapytała Mionka.
 - Ok, później się z nim pogada.

***

      - Astorio, masz ledwie czternaście lat.
 - Za dwa tygodnie skończę piętnaście.
 - To nadal niewiele. – mama dziewczyny nie dawała za wygraną.
 - Dafne zaczęła chodzić na imprezy jak miała trzynaście! – zawołała nastolatka a w oczach zaświeciły jej się łzy złości.
 - Co ja? – wspomniana wpadła nagle do pokoju, nie była za bardzo zainteresowana odpowiedzią, więc dodała szybko. – Mamo, w sylwestra organizowana jest impreza, nie masz nic przeciwko żebym poszła, prawda?
Kobieta przygryzła wargę z roztargnieniem.
 - To ta sama impreza? – zerknęła na obie córki, które spojrzały po sobie marszcząc brwi.
 - Chyba nie… - zaczęła starsza nastolatka.
 - No dobrze, ale macie wrócić z samego rana.
 - Ale maamo, wolałabym się przespać u przyjaciół i wrócić w pełni sił. – Dafne uśmiechnęła się czarująco do rodzicielki.
 - Ja też! – dodała najmłodsza Greengrass.
 - No dobrze, już dobrze, ale jeśli usłyszę coś co mi się nie spodoba… - spojrzała groźnie na córki i wstała kierując się do kuchni.
      - Też idziesz do Weasley’ów? – zapytała starsza z sióstr, gdy mama zniknęła im z oczu.
 - Nie. Do Potterów.
 - Aaa no chyba, że tak. Też dostałam zaproszenie, ale wolę zabawić się z bliźniakami. – uniosła sugestywnie brwi.
 - Z tego co wiem jeden z nich jest zajęty. – Astoria skrzywiła się z niesmakiem, słysząc fantazje siostry.
 - Tak i jest Pansy, więc go nie tykam. – powiedziała Dafne podkreślając dwa ostatnie słowa - Co nie zmienia faktu, że George jest nadal wolny.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XIV

     No i przepraszam po raz kolejny za opóźnienia... Obiecuję wam, że historia będzie skończona, no i mam nadzieję, rozdziały będę dodawać regularniej, ale tu nic nie obiecuję.
     Rozdział tym razem dedykuję Laxus - za najdłuższy komentarz na świecie <3 oraz AnniePe - za artykuły i w ramach przeprosin, gdyż obiecałam rozdział prawie tydzień wcześniej :c
     Apropo artykułów. Bardzo dziękuję za nie Charm z bloga Hermiona Granger - Historia Prawidziwa i AnniePe są cudowne! :*
     No i teraz mam do was jeszcze jedną sprawę. Mam nadzieję, że na moim blogu powolutku przekonujecie się do Drinny. Chciałam wam polecić wspaniałego bloga "Los Tak Chciał"!
Dlaczego go polecam? Nie znam autorki, więc nie jest to reklama dla znajomego czy coś w tym stylu. Blog jest po prostu cudowny, lekki i niesamowicie zabawny, a do tego bardzo niedoceniony, przypuszczam, że właśnie dlatego iż mowa tu o Drinny. W opowiadaniu nie ma mowy o ckliwej historii miłosnej, jest natomiast mnóstwo zabawnych docinków, żartów i komicznych sytuacji. Czyli po prostu Drinny na wesoło!
     No i kończąc wiem, że rozdział nie powala długością, następny postaram się zrobić dłuższy! ;*
     PS: Wesołych Świąt! <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

     Hermiona obudziła się i uchylając lekko powieki rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej głowa pulsowała bólem jakby wypiła co najmniej szklankę Whisky. Podniosła się powoli na rękach i uśmiechnęła się widząc koło siebie smacznie śpiącego Freda. George najwyraźniej rozmawiając z nimi nie zdążył wrócić do łóżka i Morfeusz porwał go do swojej krainy kiedy przechodził przez dywan, na którym teraz leżał zwinięty w kuleczkę. W pokoju nie było nikogo innego, ale z dołu dochodziły stłumione dźwięki głośnej muzyki. Słońce dopiero nieśmiało wyglądało zza horyzontu, musiało być jeszcze bardzo wcześniej. Podniosła się niepewnie na nogi i wchodząc do łazienki spojrzała na swoje odbicie. Podkrążone oczy, podkreślone rozmazanym makijażem i usta lekko popękane od płaczu, na urozmaicenie widoków włosy które zamiast ułożone w piękne delikatne fale, obecnie odstawały na różne strony strasząc naokoło. Panna Granger sięgnęła do szafek z kosmetykami jednego z bliźniaków i odnalazłszy grzebień zaczęła mozolnie pracować nad włosami, a potem dokładnie umyła twarz. 

     Gdy w końcu wyszła Fred już nie spał. Właśnie wkładał spodnie kiedy dziewczyna weszła do pokoju.
 - Hej, Mionka. – chłopak uśmiechnął się wesoło i bez skrępowania kontynuował wkładanie stroju.
Hermiona również się nie przejęła, odpowiedziała skinieniem głowy i nieco zmęczonym uśmiechem, a potem podeszła do Georga nadal skulonego na podłodze i potrząsnęła nim lekko.
 - Georgie! – powiedziała, a raczej niemal krzyknęła, ale kiedy jedyną reakcją chłopaka było obrócenie się tyłem do Gryfonki, dziewczyna postanowiła użyć radykalnych środków. – Julie całowała się z Malfoy’em. – chłopak odwrócił się ponownie i spoglądając na dziewczynę jak na głupią jęknął, nie zdając sobie do końca sprawy z tego co mówi.
 – Oni są rodzeństwem, tym razem się nie nabiorę. – Hermiona patrzyła się na niego ze zdziwieniem, a Fred przerwał ubieranie będąc w połowie zapinania koszuli, po chwili George oprzytomniał i przeklął głośno.
 - Julie Davis, jest siostrą Dracona Malfoy’a? – zapytał Fred unosząc wysoko brwi.
 - Yyyy niee…. Czy ja coś takiego powiedziałem? – zapytał Weasley drapiąc się bezmyślnie po głowie.
 - Georgie, jesteś świetny w kłamaniu… - zaczęła Hermiona tonem mówiącym od razu jakie będzie zakończenie. - …ale czasami mózg ci chyba zanika.
Fred zaśmiał się, podobnie jak Panna Granger, ale drugi bliźniak zrobił zbolałą minę.
 - Nie mówcie nikomu. – poprosił.
 - Jest oczywiste, że nie powiemy… - zaczęła Hermiona.
 - I jest oczywiste, że nie wypuścimy cię stąd póki nam wszystkiego nie wyśpiewasz. – skończył Fred, szczerząc się.
***
     "Lawendowe Miłostki - Czyli wywiad z Lavender Brown
AnniePe: Witaj Lavender, jestem redaktorką "Pulsu Hogwartu". Chciałam Ci zadać parę pytań.
Lavender: Serio? Ale super! I opublikujesz to?
AP: Prawdopodobnie. A więc na początek. Jak Ci się podobał bal?
L: Och! Był naprawdę wspaniały! Cieszę się, że Dumbledore coś takiego wymyślił i mam nadzieję, że będzie miał więcej takich pomysłów!
AP: A co myślisz o tym, że pary były losowane?
L: Cóż...wiem, że niektórzy niebyli zbytnio zadowoleni, ale ja nie miałam na co narzekać, jeśli wiesz o czym mówię.
AP: Czyli Draco okazał się godnym partnerem?
L: Taak! Był naprawdę wspaniały i cieszę się, że mogłam się do niego zbliżyć. I jeśli mogę coś jeszcze dodać, to nie zgadzam się z Charm jeśli chodzi o Draco i Ginny. Oni w ogóle by do siebie nie pasowali!
AP: Ach tak. Czy to znaczy, że ty i Draco...
L: Och nie...znaczy jak mówiłam trochę zbliżyliśmy się do siebie, ale to na razie nic poważnego
AP: No dobrze. A co myślisz o tym ile zielono-czerwonych par ostatnio powstało w naszych murach? To dość niezwykłe, zwłaszcza że akurat te domy od zawsze się nienawidziły, nie sądzisz?
L: Cóż. Moim zdaniem to nie aż takie niezwykłe. Za to bardzo romantyczne! Najpierw nienawiść, później namiętność, a w końcu miłość! Och...mam nadzieję, że mnie też to w końcu czeka!
AP: Tak, tak romantyczne...Mam do Ciebie jeszcze ostatnie pytanie. Jak wszystkim wiadomo przyjaźnisz się z Parvati Patil.
L: Tak, ona i Cho to moje najlepsze przyjaciółki.
AP: Wspaniale! W takim razie musisz coś wiedzieć o rzekomym związku Parvati z Blaisem Zabinim
L: O tak! Ci dwoje są razem od jakiegoś czasu. Moim zdaniem tworzą uroczą parę!
AP: Tak, też tak sądzę. Dziękuję za wywiad Lavender!
L: Och to już koniec...? No cóż...mam nadzieję, że jeszcze porozmawiamy
AP: Nie wątpię
Z Lavender Brown rozmawiała Annie Pe!”

     Taki oto artykuł zdołał zepsuć Draco Malfoy’owi poranek. Chłopak z pochmurną miną jadł swoje śniadanie, patrząc krzywo na każdego kto rzucił mu zaciekawione spojrzenie. A takich osób było wiele… „Puls Hogwartu” sprzedawał się coraz lepiej, wszyscy chcieli być na bieżąco w sprawach Hogwartu, a gazetka była w tym niesamowicie pomocna. Rozglądając się z niezadowoleniem po Wielkiej Sali, chłopak dostrzegł właśnie wchodzącą Ginny Weasley, a do głowy wpadł mu fantastyczny pomysł. Szybko podniósł się z miejsca i ruszył do rudej, całując ją na powitanie w policzek, na co dziewczyna wybałuszyła ze zdziwienia oczy. Podobnie zresztą, jak 99% uczniów. Jego przyjaciel Blaise był zbyt zajęty Parvati, żeby zauważyć, że coś się dzieje. Malfoy z satysfakcją pociągnął nastolatkę do stołu ślizgonów i usadził między nim a Pansy Parkinson, szepcząc, że wszystko jej wyjaśni.
     Jakby zdziwień na ten dzień było mało, nagle do Sali wszedł Harry Potter i ruszył prosto do Pana Malfoy’a, zaburzając tym po raz kolejny spokój uczniów.
 - Malfoy, musimy pogadać. – mruknął Potter spokojnie, siadając obok Ślizgona.
 - No? – zapytał zaskoczony blondyn.
 - Twoja mama obecnie mieszka u swojego kuzyna, a mojego wujka, Syriusza Blacka. Mam zaraz po przyjeździe na peron wziąć ciebie i Julie do mojej rodziny i razem się teleportujemy, zanim twój ojciec was znajdzie. – powiedział szybko Harry sięgając po tosta z Nutellą. – Warto było tu usiąść choćby dla tej Nutelli. – wymamrotał chłopak z pełną buzią, na co Draco parsknął śmiechem.
Większość osób, które spodziewały się zaciętej wymiany zdań, ponownie tego poranka przeżyła spory szok, a niektórzy również zawód.
 - Spoko, a… - zaczął Malfoy, zniżając głos. – ty wiesz o Julie?
 - Taa, tak się złożyło. – wyszczerzył się z satysfakcją nastolatek. – Ooo nie, znowu ta gazeta? – mruknął Potter, wyciągając rękę po „Puls Hogwartu”.
Chłopak przeczytał pierwszy artykuł zerkając figlarnie na Draco, a potem na Ginny.
 - Czyli jednak jesteście razem! – powiedział cicho ze śmiechem, a para w tym samym momencie krzyknęła „Nie!” gromiąc go wzrokiem. – Okej, okej. – mruknął tylko chłopak, nadal uśmiechając się niedowierzająco.
     Potter od niechcenia przewrócił stronę i po przeczytaniu kolejnego artykułu zerknął w stronę stołu nauczycielskiego i wybuchnął głośnym śmiechem, podając gazetę Malfoy’owi.
     „Sprout i Snape?! Co? Gdzie? Jak?!
Kochani! Czy nie zauważyliście tych skrytych spojrzeń? Wspólnej nieobecności? Częstego wchodzenia Snape'a na lekcje Sprout i odwrotnie? Kochani! Mamy cudowną wiadomość!
Profesor Severus Snape i profesor Pomona Sprout są na wspólnych wakacjach! Gdzie? Na tropikach! Skąd to wiem? Z moich wiarygodnych źródeł!
Możliwe, że za dziewięć miesięcy we Wrotach Wielkiej Sali pojawi się Severusek Wycierusek, Pomonka Sronka i Sevoniątka <3 Liczymy, że tak się stanie. Pozdrawiamy i życzymy wytrzymałości w związku.
Charm”
     Draco przez chwile miał minę, jakby ktoś mu powiedział, że… w sumie, jakby ktoś mu powiedział, że Snape i Sprout są razem. Przez chwilę trawił tę myśl, a po chwili zaczął zwijać się na ławce, niemal płacząc ze śmiechu.
     Ginny przejęła po chwili gazetę i również chichrając się głośno z tej radosnej nowiny, przeglądała kolejne artykuły, gdy nagle zatrzymała się, czytając ze zdziwieniem, a potem i wściekłością.
     "(Nie)Bezproblemowe życie łamaczki serc
Jak powszechnie wiadomo z ostatnich doniesień Proroka Codziennego kilku niezidentyfikowanych czarodziei napadło na sporą grupę mugoli. Czternastu z nich zostało zamordowanych. Jednak większość z nich była torturowana i pozostawiona na śmierć w męczarniach. O ile ta wiadomość jest już powszechnie znana w naszym zamku, o tyle większość uczniów nie przeczytała nazwisk ofiar. A dwojgiem z nich są rodzice naszej szkolnej łamaczki serc - Hermiony Granger! Państwo Granger przebywają w tej chwili w szpitalu Św. Munga. Hermiona odwiedziła ich z samego rana po balu. Ja osobiście przesyłam wyrazy współczucia - zarówno pannie Granger jak i jej rodzicom, ale nie wszyscy są do tego nastawieni w taki sam sposób jak ja... Jest pewna grupka osób, która nie dość, że nie współczuje Gryfonce, to wręcz uważa, że ZASŁUŻYŁA sobie na to! Jerry Acosta, który do niedawna spotykał się z naszą szkolną pięknością został podsłuchany podczas rozmowy ze swoimi kolegami: "Ta Granger traktuje ludzi jak zabawki! Teraz kiedy jej rodzice są w Mungu to ONA wreszcie pocierpi". Zdaniem moim jak i pewnie całej redakcji reakcja Jerry'ego jest wręcz nie ludzka. Trudno zaprzeczyć że Granger flirtowała z wieloma uczniami naszej szkoły, ale czy naprawdę zasłużyła na takie traktowanie?
AnniePe”

     Panna Weasley podniosła się natychmiast z ławki i z niemal bijącą od niej aurą furii ruszyła w stronę stołu Roweny Ravenclaw. Po chwili stała już oko w oko z brązowookim nastolatkiem, który patrzył na rudą z zaskoczeniem. Draco, przeczuwając, że może stać się coś złego ruszył za dziewczyną, a gdy był już w połowie drogi usłyszał wrzask nastolatki.
 - Jesteś skończonym dupkiem! Jak możesz mówić coś takiego!? Jesteś nikim! Nie dorastasz Hermionie do pięt! – po tych słowach trzasnęła Acostę prosto w twarz z taką siłą, że niemal spadł z ławki.

     Gdy Malfoy w końcu dotarł na miejsce zdążył zobaczyć jak Jerry cały czerwony odpycha nastolatkę tak, że ta zatacza się do tyłu i niemal przewraca. To Draconowi zdecydowanie wystarczyło. Wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni w spodniach i ryknął, celując w chłopaka.
 - Levicorpus! – Acosta natychmiast uniósł się w powietrze i zaczął wisieć głową do dołu z paniką w oczach.
     W tym momencie do Sali wpadł Teodor i Ron, którzy zobaczywszy rozgrywającą się scenę pobiegli do Dracona, przy którym już stał Harry celując różdżką w lewitującego nastolatka. 

     Ginny tymczasem stała za chłopcami z lekko otwartą buzią pocierając bolące od ataku chłopaka ramię. Nott i Weasley zaczęli dopytywać się Ginny co się stało, a gdy ta opowiedziała o artykule, Teo podszedł do wciąż wiszącego chłopaka i uderzył go z całej siły w nos z którego trysnęła krew. To wszystko działo się tak szybko, że dopiero teraz grupa nastolatków zauważyła biegnącą i krzyczącą coś profesor McGonagall. Kobieta kazała jakiemuś Krukonowi z szóstego roku zaprowadzić Acostę, którego ściągnęła już na dół, do skrzydła szpitalnego, a potem zwróciła się do Ginny, Draco oraz Teodora z płonącym wściekłością wzrokiem.
 - Co to miało znaczyć?!
 - Myy… - zaczęła niepewnie Weasley. – My dowiedzieliśmy się, że ten… Krukon, stwierdził, że Hermiona zasłużyła na to, co spotkało jej rodziców… I ja nie mogłam tego tak zostawić, Pani Profesor! – krzyknęła z pasją nastolatka. – A potem, gdy go spoliczkowałam, on popchnął mnie, no i dlatego Draco zaatakował go w mojej obronie…
 - A jakie powody miał Pan Nott? – zapytała Minerva.
 - Takie jak We… Ginny. – mruknął Teo, uśmiechając się do Rudej, mimo ich kiepskiej sytuacji.
Każdy kto bronił Hermiony był jego sojusznikiem!
***
      - Naprawdę uważasz, że powinniśmy go słuchać? Może nam bardzo zaszkodzić… - wysoki, pulchny mężczyzna stał razem ze swoim towarzyszem pod ogromnym domem, z wielkim, ponuro wyglądającym ogrodem.
 - Uważam, że nie mamy żadnego wyjścia.
 - Oczywiście, że mamy!
 - Możemy zginąć, jeśli nie przyjmiemy tej propozycji, chcesz tego?
 - Nie… ale nie chcę być po jego stronie. Może gdybym udał ciężko chorego…
 - Ja mam rodzinę, którą muszę chronić! Nie mogę zrezygnować.
 - Są zaklęcia ukrywające…
 - Nie możemy się wiecznie ukrywać! – mężczyzna o krótkich, siwiejących włosach, zdawał się być targany sprzecznymi uczuciami.
 - Cóż… ja w to jednak nie wchodzę. Schowam się gdzieś. Nie wiem. Może nawet będę walczyć przeciwko niemu. – i nie dając towarzyszowi szansy na odpowiedź dodał. – Idę do Jamesa, Artura i Syriusza. Nie będę działać przeciwko nim. Ruszasz ze mną przyjacielu?
 - Nie mogę… - powiedział z wahaniem.
 - A więc w tym momencie nasze drogi się rozejdą… - mruknął ze smutkiem.
 - Nie! Zaczekaj! Idę z tobą, pal licho Malfoy’a!
***
      - W życiu nie wygrzebiemy się z tych szlabanów… - jęknęła żałośnie Ginny wpatrując się w długą listę najrozmaitszych zadań, które mają wykonać do końca stycznia.
Profesor McGonagall wściekła z powodu zachowania swoich uczniów nałożyła na nich mnóstwo kar, nie wykluczając umycia wszystkich łazienek w szkole, wyczyszczenia lochów, pozbycia się wszystkich pajęczyn ze szkoły, zerwania na błoniach kilkudziesięciu najróżniejszych roślin potrzebnych do sporządzania eliksirów i załatwienia jakiś pomniejszych spraw na ulicy pokątnej! Do tego dochodził szlaban z poprzedniego wieczora...
 - Przynajmniej ten kretyn ma za swoje! – mruknął Teodor z nutką satysfakcji w głosie.
 - Draco? – mruknęła Ginny.
 - Mhm – odparł chłopak, dając do zrozumienia, że słucha.
 - Dziękuję.
 - Ależ proszę. – chłopak uśmiechnął się pogodnie.
 - Kurde, dziewczyno! Coś ty mu zrobiła?! – krzyknął Nott, a pozostali zaśmiali się głośno.
***
     Profesor Dumbledore siedział w swoim średniej wielkości gabinecie wpatrując się w jakieś odręcznie napisane notatki z zamyśloną miną. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
 - Proszę. – powiedział nieco zaskoczony, było już po jedenastej.
Drzwi powoli się otwarły i ukazała się w nich drobna blond włosa nastolatka.
 - Panna Lovegood? Co panią do mnie sprowadza o tej porze? – zapytał uprzejmie, nie umiejąc do końca ukryć zaskoczenia.
 - Witam profesorze. Cóż, myślę, że czas abym z panem porozmawiała o czymś bardzo ważnym… To ja jestem Angel.
 - Och… - dyrektor zaskoczony zaczął wpatrywać się intensywnie w nastolatkę i nagle jakby coś zrozumiał. – Czy ty jesteś… aniołem? Twoja mama była. Nie sądziłem, że odziedziczyłaś to po niej. Dobrze się ukrywałaś.
 - Tak, jestem. Muszę z panem omówić pewne kwestie. Potrzebuję pomocy.
 - Oczywiście, możesz na mnie liczyć.
***

     Gdy po południu Hermiona wróciła do Hogwartu (okazało się, że była w Mungu razem z bliźniakami, co nieco zirytowało Teodora, bo sam bardzo pragnął towarzyszyć dziewczynie), wszyscy przyjaciele zaczęli dopytywać się co i jak. Pani Granger miała się już całkiem dobrze i nawet gdy obudziła się na chwilkę, wymieniła z córką kilka zdań. W gorszej sytuacji był tata nastolatki, który wciąż nie budził się, mimo, że powinien...

***

     Harry, Draco i Julie przeciskali się przez tłum uczniów, szukając Jamesa i Lily Potter, nagle ujrzeli ich w tłumie. Rozglądali się gorączkowo, a gdy ujrzeli syna i jego towarzyszów odetchnęli z ulgą, podbiegając do nich.
Pan Potter złapał za ramie Harry'ego, a jego żona, pozostałą dwójkę i po chwili wszyscy zjawili się w Dolinie Godryka.
Dookoła spacerowało sporo ludzi, byli najwyraźniej w samym rynku. Bardzo szybkim tempem Państwo Potter ruszyli do przodu, ciągnąc za sobą nastolatków i nie odzywając się ani słowem.
     Po około dziesięciu minutach, grupa w końcu pojawiła się pod dużym, żółtym domem, z tarasem przyozdobionym mnóstwem kwiatów. Dopiero w środku Państwo Potter przyjrzeli się uważnie, swoim młodszym towarzyszom.
 - Witaj Julie, Draconie. - James podał obojgu rękę z lekkim uśmiechem.
Potem do rodzeństwa podeszła Lily i nie zachowując się tak oficjalnie jak jej mąż, uścisnęła każde z rodzeństwa.
W końcu małżeństwo skupili się na swoim jedynym synie ściskając go, całując i dając reprymendy, za żarty które organizowali wraz z Nevilem.

*** 
     Gdy w końcu nastał przez wielu upragniony wigilijny dzień, kiedy to w zamku została tylko część uczniów, dyrektor stojąc przy stole nauczycielskim wygłaszał mowę.
 - …tak więc jeszcze raz, życzę wam wszystkiego co najlepsze. A teraz chciałbym powiedzieć wam coś bardzo ważnego. Postanowiłem, że w tym roku Hogwart musi podlec znacznym zmianom. Czas na jakiś mały remont. Dlatego 29 grudnia wysyłam was do domów. Wrócicie z powrotem po nowym roku. – przez salę przeszedł szum zaskoczenia.