Nareszcie nowy rozdział! Przepraszam za dość długie odstępy czasowe, mimo to jestem z siebie dumna, że od rozpoczęcia pisania tego bloga nie było miesiąca, żeby nie pojawił się rozdział! :)
Dedykacja dla Charm i Oli za wyczerpujące komentarze, które dodają mi weny oraz AnniePe za kolejny artykuł! <3
Jak możecie zauważyć, po prawej stronie pojawiła się sonda. Postanowiłam, że tym razem to wy zdecydujecie z kim będzie Julie Davis! :D Może być z Nevillem, Georgem, Seanem (którego poznacie w tym rozdziale i za chwilę pojawi się w zakładce "Bohaterowie") lub z kimś zupełnie innym.
Tak więc zapraszam do czytania i głosowania! ;*
Jak możecie zauważyć, po prawej stronie pojawiła się sonda. Postanowiłam, że tym razem to wy zdecydujecie z kim będzie Julie Davis! :D Może być z Nevillem, Georgem, Seanem (którego poznacie w tym rozdziale i za chwilę pojawi się w zakładce "Bohaterowie") lub z kimś zupełnie innym.
Tak więc zapraszam do czytania i głosowania! ;*
W przestrzennym, jasno urządzonym pokoju, o kremowych
ścianach, siedziała, rozmawiając wesoło spora grupa ludzi. Była wigilia. Dom
Państwa Potterów był dużo większy, niż mieszkanie Syriusza i do tego mieszkało
w nim mniej osób, dlatego postanowiono, że Narcyza i Draco Malfoy oraz Eryk i
Julie Davis, zamieszkają tymczasowo u nich i wspólnie spędzą święta.
Przy stole rozsiedli się już wszyscy domownicy, oprócz Lily,
krzątającej się po kuchni. Harry i Draco rozmawiali właśnie przyciszonymi
głosami, zaśmiewając się co chwila. Ci dwaj bardzo się w ostatnim czasie
polubili, Julie czytała jakieś mugolskie pisemko, a dorośli dyskutowali żywo, o
ostatnich napaściach. Nagle usłyszeli przenikliwy dźwięk dzwonka, a James
Potter wstał i wyszedł na spotkanie swojemu przyjacielowi Syriuszowi, który był
zaproszony z całą rodziną.
- Syriusz! Nareszcie! – zawołał mężczyzna otwierając i uśmiechając się szeroko.
- Syriusz! Nareszcie! – zawołał mężczyzna otwierając i uśmiechając się szeroko.
- No witam, witam! –
zakrzyknął Black radośnie i wpuścił przodem trójkę swoich dzieci oraz żonę.
Do środka weszła najpierw niska, szczupła blondynka, o
promiennym uśmiechu, niosąc na rękach swoją najmłodszą pociechę i jedyną
córeczkę. Za nią weszło dwoje chłopców, jeden w wieku około ośmiu lat, a drugi,
co zaskoczyło Julie, (która obserwowała wszystkich uważnie) w wieku jej brata,
lub nieco młodszy. Na końcu wpadł roześmiany Syriusz z butelką szampana w ręce
i zaczął fałszować głośno „Ulepimy dziś bałwana”, co posłyszał od swojego
młodszego syna.
- Stary, ile wypiłeś
zanim tu dotarłeś? – zapytał poważnie James, z rozbawieniem obserwując Blacka,
przechodzącego płynnie w jakieś kolędy.
- Na szczęście nic,
ale był bliski odwiedzenia po drodze do was jakiegoś mugolskiego baru. –
odpowiedziała Annie Black patrząc na męża z poirytowaniem i jednocześnie
miłością w orzechowych oczach.
- No! To skoro już
wszyscy są, czas zacząć ucztę! – zawołała Lily wychodząc z kuchni i witając się
z nowo przybyłymi.
Po chwili nowi goście weszli do pokoju i wszyscy zaczęli się
witać. Julie obserwowała ten niemały tłum z zaskoczeniem. Do tej pory święta
spędzała tylko z tatą, albo z rodzicami i Draco. Przywitała się grzecznie ze
wszystkimi, ale nie wchodziła z nikim w głębsze konwersacje, mimo, że bardzo
zaintrygowała ją postać Seana Blacka. Dlaczego, skoro był zdecydowanie w wieku
szkolnym, nigdy nie widziała go w Hogwarcie? A może po prostu nie rzucił jej
się w oczy? Przecież od niedawna chodziła do tej szkoły. Chłopak też nie
wyróżniał się specjalnie. Owszem, był bardzo dobrze zbudowany i przystojny, no
ale czy mało takich facetów chodziło po tej ziemi?
W końcu, gdy wszyscy wszystkich poznali, można było spokojnie
zasiąść do stołu, nie na długo jednak, ponieważ nadszedł czas na dzielenie się
opłatkiem. To jednak okazało się nieco kłopotliwe, gdyż było ich niesamowicie
dużo, a w dodatku część dopiero się poznała. Postanowiono więc, że Syriusz,
James i Eryk, jako przedstawiciele swoich rodzin, wygłoszą życzenia. Po chwili
już było po wszystkim i dorośli zaczęli rozmawiać, jedząc wyśmienite potrawy
przygotowane wspólnie przez Lily i Narcyzę, które bardzo się polubiły.
Rozmowy toczyły się
praktycznie o wszystkim, podczas gdy dzieci głównie słuchały, lub
szeptały coś między sobą, nie bardzo zainteresowane rozmowami starszych . Nagle
Julie, która siedziała cichutko jedząc kluski z makiem – swoje ukochane danie,
usłyszała coś co ją zainteresowało.
-Sean, jak tam ci idzie w szkole? – zapytał James Potter,
przez co uwaga całego stołu przeniosła się na chłopaka.
- Całkiem nieźle,
zaprzyjaźniłem się już z paroma smokami, a profesorowie uważają, że jak tak
dalej pójdzie, nie będą mieli mnie już czego uczyć. Oczywiście to się tyczy
praktyki, z teorii nie jest już tak wesoło…
- Z teorii ledwo
zdaje. – dokończyła Pani Black, patrząc karcąco na syna.
Julie zmarszczyła brwi. Przyjaźnić ze smokami?! Annie
widocznie zauważyła zdziwione spojrzenie nastolatki, bo uśmiechnęła się do niej
i powiedziała.
- Sean chodzi do
specjalnej szkoły w Rumuni, gdzie od jedenastu lat uczy się zajmowania smokami.
– wspomniany chłopak zerknął na Pannę Davis i uśmiechnął się do niej
szelmowsko, ale ta odpowiedziała tylko delikatnym pół-uśmiechem i wróciła do
swoich klusek. Jej ciekawość została zaspokojona i ulubiona potrawa wróciła na
pierwszy plan.
Po posiłku przyszedł czas na prezenty, które ośmioletni
Henry, wyciągał z radością z pod wielkiej choinki i rozdawał zgromadzonym.
Julie spokojnie przyjmowała pierwsze pięć, ale kiedy ilość jej paczek osiągnęła
liczbę dwucyfrową, zaczęła główkować kto u licha mógł dać jej tyle prezentów.
Harry widząc zaskoczoną nastolatkę nachylił się do niej i mruknął.
- Tak to już bywa,
kiedy piękna dziewczyna zaczyna chodzić do Hogwartu. – Julie zaczerwieniła się
delikatnie, a jej brat szturchnął Pottera żartobliwie w żebra.
- Kochani, chyba będę
musiała was opuścić. – powiedziała nagle ze smutkiem Pani Black. – Muszę wykąpać
małą i położyć do łóżeczka.
- Niee, Annie, nie rób
nam tego! - Zawołał James, a Syriusz popatrzył z nadzieją na żonę, wiedząc, że
jako odpowiedzialny mąż będzie musiał wrócić z ukochaną. – Dopiero co
przyszliście!
- Wiem, ale mała już
usypia się na moich rękach. – Julie patrzyła przez chwilę na uroczą dziewczynkę
i nagle odezwała się.
- To może mogłabym
zająć się nią? Kiedyś zajmowałam się synem sąsiadów, więc chyba bym sobie
poradziła. Mogłabym ją tu wykąpać i… - przerwała widząc dziesięć par oczu wlepionych
w siebie.
- To doskonały pomysł!
– krzyknęli entuzjastycznie James i Syriusz, zadowoleni, że mogą bawić się
dalej.
- Dziękuję, moja
droga, ale nie chcę ci psuć świąt. – odparła Annie uśmiechając się ciepło do
nastolatki.
- Ale to mi nie
zepsuje świąt, wręcz przeciwnie! – zaoponowała Julie.
- Mógłbym jej pomóc. –
zaproponował Sean co zaskoczyło jego rodziców, do tej pory nie był specjalnie
zainteresowany opieką nad rodzeństwem.
- W porządku. –
powiedziała w końcu Annie i odwróciła się w stronę Syriusza. – mógłbyś
teleportować się do domu po rzeczy Sebriny?
- Jasne, zaraz wracam!
– zawołał Black wyszedł za drzwi domu i zniknął.
Po kilku minutach wrócił i podał naręcze przedmiotów
potrzebnych do opieki nad dzieckiem swojemu najstarszemu synowi, podczas gdy
Annie przekazywała Julie małą Sebrinkę.
***
- Cho! Listy przyszły!
– zawołała Pani Chang odwiązując koperty i rozkładając na różne kupki.
- Które moje? –
zapytała nastolatka wchodząc do pokoju i rozglądając się po stole.
- Te… - nagle kobieta
zamarła patrząc na jedną z paczek – Cho! Dostałaś wyjca!
- Co?! – przerażona
dziewczyna patrzyła na matkę oczekując pomocy.
- Otwórz go! Prędko!
Nastolatka niechętnie otwarła paczuszkę i w całym domu
rozbrzmiał głos Cedrica Diggory’ego.
- Kochana Cho! Przypuszczam,
że nie spodoba ci się taki rodzaj wiadomości, ale muszę powiedzieć coś naprawdę
ważnego. Bardzo przepraszam, za zakłócanie ciszy, tym bardziej, że mamy
wigilię. Mam tylko jedno pytanie. Będziesz ze mną chodzić? Nie wierzę, że
nareszcie to powiedziałem… Bardzo mi na tobie zależy. Wesołych Świąt!
Cho stała z lekko otwartą buzią, wpatrując się niepewnie w
swoją mamę. Nigdy nie rozmawiały na temat jej związków, a teraz nie wiedziała
jak się zachować. Targały nią sprzeczne emocje. Była szczęśliwa, po tym co
Cedric jej przekazał, a jednocześnie zła, że musiał to zrobić w tak dobitny sposób.
- Cho… - powiedziała
cichutko mama nastolatki. – jeśli chcesz porozmawiać… - kobieta najwyraźniej
myślała, że to byłby pierwszy związek dziewczyny.
- Nie… Nie, nie chcę.
Czy to może zostać między nami?
- Oczywiście… -
odparła kobieta i chciała powiedzieć coś jeszcze, ale nim zdążyła, jej córka
cmoknęła ją w policzek i poleciała do swojego pokoju, łapiąc po drodze listy.
***
- Harry jakaś sowa do Ciebie! - zawołała Lily która przygotowywała właśnie kawę dla gości.
- Już idę! - odkrzyknął chłopak i poszedł do kuchni.
Nastolatek owinął list i otworzył. W środku był nowy egzemplarz "Pulsu Hogwartu".
Draco zaciekawiony, kto taki przysłał sowę w wigilię ruszył do kolegi który kierował się ku swojemu pokojowi, aby w spokoju przeczytać gazetę.
- Co to? - zapytał Malfoy dobiegając do Pottera.
- "Puls Hogwartu", nawet w wigilię piszą te głupoty.
- Głupoty głupotami, ale przeczytać trzeba, nie? - Draco zaśmiał się, szturchając towarzysza łokciem.
Gdy dotarli do pokoju rozwinęli gazetę i zaczęli czytać pierwszą stronę.
" Witam znów! To znowu Annie :) Chciałam zrelacjonować nowe wydarzenia z Hogwartu, choć myślę, że niektóre już tego nie potrzebują. ^^ Domyślam się, że sprzedaż będzie raczej słaba, bo większość wróciła do domu na przerwę świąteczną, ale śmiało możecie sobie przesyłać gazetkę.
Na początek - Słynna bitka
W prawym narożniku - Jerry Acosta przymuszony do "walki" przez rudą wiewiórę
W lewym narożniku: Ginny Weasley, Draco Malfoy iiiii Teo Nott! Brawa dla nich proszę państwa! Drużyna mistrzów!
(Nikogo nie faworyzuje żeby nie było ^^)
Przejdźmy do sedna sprawy. Hermiona Granger. Z mojego ostatniego artykułu pewnie łatwo wywnioskować o co poszło. Jeśli go nie czytaliście wasza strata. :p Jeśli przeczytaliście, ale dalej nie wiecie o co poszło - zapewne zamieniliście się mózgami ze zgniłym gumochłonem.
W każdym razie sytuacja, do której doszło na Wielkiej Sali na pewno zostanie w pamięci nas wszystkich. Jerry Acosta trafił do skrzydła szpitalnego przerażony i ze złamanym nosem (hehehe), a dzielna trójka dostała tyle szlabanów, że prawdopodobnie zejdzie im to do końca życia.
Jerry'emu radzę uważać. Kto wie czy wspaniali obrońcy Granger (lub w wypadku Dracona - Ginny) nie szykują jeszcze jakiejś zemsty (oby tak) OCZYWIŚCIE JESTEM BEZSTRONNYM OBSERWATOREM.
Zmieniając temat. (TROCHĘ)
Ginny i Draco.
Ostatnio często widuje się ich razem.
Do tego Dracon stający w obronie rudej przeciq Acoście.
Kto wie. Może rzeczywiście coś w tym jest.
Jeśli tak to życzymy im szczęścia,a ja osobiście chętnie posłucham jakiś plotek na ten temat. ^^
Ostatni już temat.
Ale za to bardzo INTRYGUJĄCY.
Remont.
REMONT.
Ale jak to? Remont w HOGWARCIE?!
Tego jeszcze nie było!
(Serio, specjalnie sprawdziłam.)
Remont? Ale po co?!
Coż... Starego Dumbla jeszcze nikt nie rozgryzł. Mamy nadzieję, że jeszcze nie ześwirował do końca, ale teraz mam pewności. :)
Na koniec (teraz już SERIO na koniec) życzę wszystkim wesołych świąt spędzonych z rodziną i przyjaciółmi, w miłej, magicznej atmosferze. :)
Na zawsze wasza
Annie Pe"
- REMONT? - krzyknął zaaferowany Draco wytrzeszczając oczy na gazetę.
- Ciekawe co znowu Dumbek wymyślił... - powiedział zaintrygowany Harry czytając ponownie gazetę, aby upewnić się, że dobrze zrozumiał.
***
- Nie mogę w to
uwierzyć! – zawołała rozgorączkowana Hermiona – Remont w Hogwarcie! Kto wie co
tutaj zrobią…
- Dziwne, nie? –
powiedziała Ginny idąc z przyjaciółką w stronę dormitorium. – Hermi! – zawołała
nagle ruda
- No?
- To znaczy, że razem
spędzimy sylwestra! – Hermiona uśmiechnęła się wiedząc od razu o co chodzi
przyjaciółce.
- Ale Gin, nie mam
ochoty na imprezy prawdę mówiąc… Moi rodzice…
- Twój tata już się
obudził! – zauważyła przytomnie nastolatka.
- Tak… i ostatnie co
pamięta to jak chodził do szkoły… Jak to możliwe!?
- Nie wiem… -
posmutniała Ginny.
- Siemka,
siostrzyczki! – zawołał Fred wyskakując nagle obok Miony, w tym samym momencie
kiedy George zmaterializował się przy drugiej nastolatce.
- To co? W sylwestra
robimy imprezkę! – krzyknął rozradowany George, nieświadomy rozmowy toczonej
niedawno przez dziewczyny.
- Nie mam ochoty na
imprezy… - jęknęła ponownie Hermiona, a Fred zszokowany przyłożył jej rękę do
czoła, udając, że sprawdza czy ma gorączkę. – Mówię poważnie, Fred. Mama i tata
są w Mungu, tata nie pamięta mnie i do tego Teo będzie musiał wrócić do swoich
apodyktycznych rodziców na sylwestra…
Fred i George wymienili szybkie spojrzenia i o dziwo,
uśmiechnęli się.
- Nie możemy nic
poradzić w kwestii twoich rodziców… - zaczął George.
- Chociaż uważamy, że wkrótce
oboje wrócą do zdrowia. – dorzucił Fred.
- Ale jeśli chodzi o
Teodora…
- To może jechać na
sylwka do nas! – obaj bliźniacy uśmiechnęli się szeroko na zdziwioną minę
przyjaciółki.
- Poważnie? Zgodzicie
się, żeby Ślizgon mieszkał przez kilka dni z wami pod jednym dachem?
- Po pierwsze
polubiliśmy Teo. – powiedział spokojnie Fred.
- A po drugie nie
będzie jedynym Ślizgonem. – dokończył tajemniczo George.
- No wiem, Ron będzie…
- mruknęła nastolatka.
- Nie jego mieliśmy na
myśli. – George mrugnął figlarnie, a nastolatki zerknęły na niego zaskoczone.
Nagle Hermionie zaświtało coś w głowie:
- Pansy?
- Owszem.
- I zgodziła się? –
nie dowierzała Ginny.
- Prawie… właśnie w
tej sprawie chciałem z wami pogadać. – stwierdził rzeczowo Fred. – Ona się obawia,
że nie będziecie zachwycone jej towarzystwem…
- Ja tam ją lubię. –
zaoponowała Hermiona.
- A ja jej nie znam. –
skrzywiła się młoda Weasley’ówna.
- No to fantastycznie!
Hermiono ty przekaż Pansy, że ją lubisz…
- A ty, Ginny, poznasz
przyszłą szwagierkę. – wyszczerzył się George.
***
Lavender i Parvati dyskutowały o czymś zawzięcie idąc w
stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Tematem głównym był oczywiście remont w
Hogwarcie.
- A może zmienią styl?
Na coś bardziej nowoczesnego? -
zaproponowała Brown, a druga nastolatka pokręciła głową niedowierzająco.
- Nowoczesny Hogwart?
Jakoś mi to nie bardzo pasuje…
- A może Dumbledore ma
kryzys wieku średniego? – obie dziewczyny wybuchły głośnym śmiechem.
- Nie za stary jest na
to? – zapytała w końcu Parvati.
- A kto go tam wie,
ostatnio słyszałam od Miony, że flirtował kiedyś z Pomfrey!
- Z naszą Pomfrey?!
Kobieto! I ty dopiero teraz mi o tym mówisz!?
- Wybacz, ostatnio tak
często spędzasz czas z Blaisem… - dziewczyna posmutniała lekko.
- To nie znaczy, że
przestałam Cię lubić Lav. – powiedziała łagodnie przyjaciółka i przytuliła
Lavender.
***
- Hermiś, nie wiem czy
to dobry pomysł… - mruknął Teo z wahaniem, kiedy dziewczyna zaprosiła go na
sylwestra do Nory.
- Najlepszy! Dlaczego
nie?
- Bo tam będą sami
Gryfoni… źle będę się czuł.
- Nie sami! Będzie Ron
i… - dziewczyna przerwała zastanawiając się, czy to tajemnica.
- Ii…? – ponaglił
nastolatkę Teodor.
- I Pansy… -
powiedziała ciszej Hermiona.
- Serio!?
- No… tak. Rozmawiałam
z nią niedawno i się zgodziła.
- Nie wiedziałem, że
się przyjaźnicie. – chłopak zmarszczył brwi zaskoczony.
- Bo nie przyjaźnimy,
nie ze względu na mnie przyjeżdża do Nory. – nastolatka mrugnęła figlarnie.
- To może niech
George, Ginny i Ron też sobie kogoś zorganizują? No… wiesz. – Teodor posłał
swojej dziewczynie wiele mówiący uśmiech.
***
„ Kochana Luno!
Myślę, że powinnaś zapomnieć na trochę o ratowaniu świata!
Dlatego też, chcę widzieć Cię u mnie w sylwestra i żadnego ale! Organizuję tą
imprezkę z Nevillem i Draco. Chcieliśmy zaprosić też Ginny i Julie, ale
niestety będą wtedy u Weasley’ów. Poza tym, wiadomo, zaprosimy innych, na
pewno Lavender, Blaise’a, Parvati, Padmę, Cho, Cedrica itd. Liczę na twoją
obecność!
Trzymaj się,
Harry”
***
- Sebrincia. Wykąpiemy
się teraz, tak? Taak, umyjemy dziewczynkę, żeby mogła iść spać. – Julie kąpała
Sebrinkę, mówiąc do niej co chwila.
Sean stał nieopodal i przyglądał się scenie z lekkim
uśmieszkiem. W końcu najwyraźniej nie wytrzymał, bo odezwał się.
- Słuchaj, może czas
na dziecko, co? – uśmiechnął się nieco ironicznie, ale szczerze.
- To jakaś propozycja?
– zapytała Julie, nadal nie odwracając wzroku od małej, którą właśnie wycierała
z wody i smarowała balsamem.
- Nie, chociaż jakbyś
ładnie poprosiła. – posłał dziewczynie zawadiacki uśmiech, którego ta nie
zauważyła, wciąż wpatrzona w dziecko.
- Możesz pomarzyć. –
prychnęła odrobinę chłodno Davis, nie przestając się uśmiechać do Sebrinki.
- Twój chłopak jest
cholernym szczęściarzem… Nie dość, że ma taką ładną dziewczynę, to jeszcze ta
nie wykazuje zainteresowania innymi osobnikami płci męskiej. – Julie rzuciła
chłopakowi zaskoczone spojrzenie.
- Nie mam chłopaka. –
odparła spokojnie, ale milszym głosem. Jaka kobieta nie zareagowałaby na te
komplementy?
- Nie? To czemu jesteś
taka niemiła?
- Nie jestem niemiła.
- No więc czemu jesteś
w stosunku do mnie taka chłodna?
Nastolatka z podirytowaniem odwróciła się z Sebrinką na
rękach ubraną już w różową piżamkę.
- O co ci chodzi?
Zachowuję się normalnie. Czy to takie dziwne dla ciebie, że nie lecę ci w
ramiona jak powiesz miłe słówko? – powiedziała, nie krzycząc tylko dlatego,
żeby nie wystraszyć małej dziewczynki mrużącej oczka ze zmęczeniem w jej
ramionach.
- Noo… trochę. – Sean
zaśmiał się wesoło, a Davis wyminęła go i ruszyła do swojego pokoju na piętrze.
- Nie potrzebuję
twojej pomocy, poradzę sobie. – rzuciła na odchodnym.
- Wiem, że jej nie
potrzebujesz, chciałem się tylko wyrwać stamtąd. – skinął głową w kierunku
salonu i ruszył za dziewczyną.
***
- Lee dostałeś zaproszenie
na sylwka od Harry’ego? – zapytała wesoło Astoria siadając przy obiedzie obok
swojego chłopaka przy stole Gryfonów.
- Aha. Idziemy, no
nie? – Jordan cmoknął swoją dziewczynę w usta i nalał jej kawy.
- Jasne, mam tylko
nadzieję, że rodzice nie będą mieć nic przeciwko…
- Przekonasz ich,
wierzę w ciebie! Kto jak nie ty? – chłopak wyszczerzył się do Greengrass.
- Jak nie ja to Dafne.
– nastolatka westchnęła głęboko. – ja jestem zawsze ta młodsza, która powinna
skupić się na nauce. – skrzywiła się.
- Może czas im
uświadomić, że jesteś już dużą dziewczynką?
***
- Nie gap się tak. –
mruknęła Julie kołysząc w ramionach Sebrinkę.
- Ile masz lat? –
zapytał Sean ignorując uwagę nastolatki.
- Piętnaście.
- Wyglądasz na
starszą. – stwierdził chłopak nadal nie odwracając wzroku od dziewczyny. –
Wiesz, że zajmowanie się małymi smokami wygląda podobnie do zajmowania się
dziećmi? – zapytał ni stąd ni zowąd.
- A mówisz mi to
ponieważ…?
- Hmm… myślałem, że
cię to zainteresuje, przy stole zdawałaś się zainteresowana moją szkołą.
- To nie szkołą byłam
zainteresowana tylko tobą. – palnęła Davis i od razu dodała z lekkim
roztargnieniem. – Ale nie w tym sensie. Po prostu nie widziałam cię nigdy w
Hogwarcie.
- Jasne, jasne,
wiedziałem, że ci się spodobałem!
- Tak jak wspominałam
wcześniej. Pomarzyć możesz. – jej głos znowu był chłodniejszy, nie lubiła jak
ktoś był aż tak pewny siebie, nie każdej dziewczynie musiał się podobać taki
tym faceta.
- Okej, sorry, poddaję
się. – powiedział Sean nadal z leciutkim uśmiechem. – Rozumiem, że nie podobam
ci się, ale może chociaż mogłabyś mnie ociupinkę polubić?
- Może kiedyś.
- Co powiesz na teraz?
- Powiem nie. –
uśmiechnęła się z rozbawieniem, czasami był fajny. Czasami.
***
George, Fred i Hermiona rozparli się wygodnie na kanapach w
pokoju wspólnym Gryffindoru i rozmawiali o czymś po cichu.
- Okej, czyli ja będę
miała Teo, Fred Pansy, George Julie, a Ginny i Ron? Dobrze by było jakby też
kogoś wzięli ze sobą.
- Znając życie to
Ginny by chciała Malfoy’a… - zaczął Fred.
- Ale on na szczęście
organizuje imprezę u Potterów. – dokończył George.
- No to nie ma się co
cieszyć. – Hermiona wywróciła oczami. – Kogo jej zaprosimy? -wyszczerzyła się.
- A może Mark Bandy?
Jest z naszego roku, całkiem spoko gość. – zaproponował Fred.
- Może być, tylko nie
mówcie mu, że jest zaproszony tylko po to, żeby były pary. – zaśmiał się
George.
- Ginn nas zabije, ale
czym by było życie bez ryzyka?
- Dobra, a nasz
kochany Ronuś? – Fred uśmiechnął się diabelsko.
- Może niech sam
wybierze? – zapytała Mionka.
- Ok, później się z
nim pogada.
***
- Astorio, masz ledwie
czternaście lat.
- Za dwa tygodnie
skończę piętnaście.
- To nadal niewiele. –
mama dziewczyny nie dawała za wygraną.
- Dafne zaczęła
chodzić na imprezy jak miała trzynaście! – zawołała nastolatka a w oczach
zaświeciły jej się łzy złości.
- Co ja? – wspomniana
wpadła nagle do pokoju, nie była za bardzo zainteresowana odpowiedzią, więc
dodała szybko. – Mamo, w sylwestra organizowana jest impreza, nie masz nic
przeciwko żebym poszła, prawda?
Kobieta przygryzła wargę z roztargnieniem.
- To ta sama impreza?
– zerknęła na obie córki, które spojrzały po sobie marszcząc brwi.
- Chyba nie… - zaczęła
starsza nastolatka.
- No dobrze, ale macie
wrócić z samego rana.
- Ale maamo, wolałabym
się przespać u przyjaciół i wrócić w pełni sił. – Dafne uśmiechnęła się
czarująco do rodzicielki.
- Ja też! – dodała
najmłodsza Greengrass.
- No dobrze, już
dobrze, ale jeśli usłyszę coś co mi się nie spodoba… - spojrzała groźnie na
córki i wstała kierując się do kuchni.
- Też idziesz do
Weasley’ów? – zapytała starsza z sióstr, gdy mama zniknęła im z oczu.
- Nie. Do Potterów.
- Aaa no chyba, że
tak. Też dostałam zaproszenie, ale wolę zabawić się z bliźniakami. – uniosła
sugestywnie brwi.
- Z tego co wiem jeden
z nich jest zajęty. – Astoria skrzywiła się z niesmakiem, słysząc fantazje
siostry.
- Tak i jest Pansy,
więc go nie tykam. – powiedziała Dafne podkreślając dwa ostatnie słowa - Co nie
zmienia faktu, że George jest nadal wolny.