No i mamy przedostatni rozdział! Nie do końca mi się podoba, ale chyba nie jest tak źle. Za około miesiąc mój blog będzie obchodzić swoją rocznicę. Prawdopodobnie właśnie wtedy pojawi się epilog. :)
Zapraszałam was już na mojego nowego bloga [Klik], ale przypomnę o nim jeszcze raz, a nuż ktoś zechce wpaść? :D
Rozdział dedykuję tym paru osobom, które skomentowały ostatni rozdział: Charm (która to już dedykacja, kochana? :*), Fanny Devin, Terpsychorce, Cherry Deveroux, Ljaustr oraz Szarej Damie. Dziękuję wam bardzo! <3
Post nie betowany, przepraszam za wszelkie błędy, niestety moja beta chwilowo nie ma możliwości poprawić rozdziału. Piszcie mi jakie błędy popełniłam, a na pewno je poprawię. :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Draco z niedowierzaniem patrzył na ojca, on naprawdę chciał go zabić... W momencie gdy
zaklęcie już niemal go trafiło, zawołał przez zaciśnięte gardło.
- Avada Kedavra! –
druga śmiercionośna łuna światła wystrzeliła z różdżki chłopaka i zderzyła się
z tą wyczarowaną przez Lucjusza.
Obaj mężczyźni patrzyli z nieufnością, jak z kuli światła
pomiędzy nimi wydobywa się półprzezroczysta głowa wysokiej i okropnie wychudzonej Kobiety. Widmo miało na sobie białą, delikatną sukienkę i co chwila rozpływało się dziwnie. Nagle otwarło usta i donośnym, chrapliwym głosem zawołało.
- Nadchodzi koniec
Pana Ciemności… - nim ktokolwiek zdążył usłyszeć dalszy ciąg przepowiedni, czy
też ostrzeżenia, Lucjusz Malfoy nagle teleportował się, tym samym ratując życie
przed niechybną zgubą oraz przerywając połączenie śmiercionośnych zaklęć, które
rozwiały się bez śladu.
Draco Malfoy, który odkrył w sobie jakiś nieznany instynkt
pozwalający mu szybko ocenić sytuację, rzucił zaklęcie wiążące na młodą kobietę
nazwaną przez Lucjusza Mirabellą, oraz dwóch goryli, stojących pod przeciwległą
ścianą. Ci drudzy zaczęli się szarpać, jakby wierzyli, że siła ich mięśni
pokona magię, jedyne co osiągnęli to upadek na ziemię. Dziewczyna, w
przeciwieństwie do towarzyszy niedoli, nie poruszała się. Twarz miała pustą, bez
wyrazu, chociaż widać było po oczach, że obserwuje wszystko uważnie, szukając
jakiejś drogi ucieczki.
Nagle do pomieszczenia wdarła się grupa ludzi. Draco
zesztywniał i skierował różdżkę w tamtą stronę, jednak po chwili odetchnął z
ulgą, opuszczając magiczny patyk. W drzwiach stali państwo Potter, Narcyza
Malfoy oraz Syriusz Black, a tuż za nimi wpadli bliźniacy Weasley.
- A cóż to za piękna
dama? – zapytał Fred, widząc Mirabellę stojącą nieopodal ściany i przyglądającą
się przybyłym osobom z jadem w oczach.
Dopiero teraz Draco mógł się przyjrzeć dziewczynie i mocno
się zdziwił, zauważając, że na oko może mieć jakieś szesnaście lat. Była młoda.
Za młoda, żeby służyć jego ojcu. A jednak… Chłopak skrzywił się, myśląc o
pobudkach, dla których Lucjusz mógł chcieć mieć ją przy sobie. Była piękna i
mimo młodego wieku bardzo kobieca… Na sobie miała czarne legginsy, podkreślające
zgrabne nogi i prosty top tego samego koloru ze sporym dekoltem. Wszystkiego
dopełniała skórzana kurtka sięgająca ledwie do pępka. Zdał sobie również sprawę
z faktu, że nie chodziła do Hogwartu. Dlaczego?
W końcu chłopak otrząsnął się z myśli i odpowiedział Weasleyowi.
- Ta „piękna dama”
przed chwilą chciała nas wszystkich tu zabić, a obecnie jest pod działaniem
zaklęcia wiążącego.
***
- Nie mogę uwierzyć,
że ten głupiec chciał mnie zabić! Ale nie… nie ze mną te numery. Jestem od
niego silniejszy. Bardziej doświadczony i zniszczę go, bez względu na wszystko!
– wrzasnął Lucjusz Malfoy, wpatrując się w swoich poddanych ze wściekłością. –
Straciliśmy Mirabellę i dwoje innych, stracimy jeszcze pewnie nie jednego, czy
jesteście gotowi, aby poświęcić życie dla słusznej sprawy? – tym razem mówił
bardzo cicho, a jego głos rozchodził się echem, po ogromnym pomieszczeniu,
sprawiając, że w uszach poddanych narastało pytanie, niemal ich obezwładniając.
- Tak, panie. –
odparli beznamiętnymi, zmęczonymi głosami, chcieli, żeby to wszystko już się
skończyło.
***
Dafne była na wielkiej
polanie, dookoła kwitło mnóstwo kwiatków… Nagle piękne roślinki zaczęły się
zmieniać. Rosnąć. Rudzieć. Dookoła niej wyrośli wszyscy członkowie rodziny Weasley'ów
jakich znała. Ron, Fred, George, Percy… Nawet ich rodzice!
Potem okazało się,
że siedzi na tronie. Fred i George przynieśli jej berło i podali z czcią
kłaniając się. Ron włożył jej na głowę koronę. Natomiast Percy… Percy schylił
się ku niej i cmoknął w usta, siadając na tronie obok. A więc to on był królem?
Mogła trafić gorzej…
W tym momencie przez polanę przebiegł jednorożec,
trzymając w zębach fototapetę, którą rozciągnął wokół nich. Na owym zdjęciu
była wielka sala Hogwartu. I nagle okazało się, że Dafne siedzi przy stole
nauczycielskim. Na ustach dziewczyny wykwitł złowieszczy uśmiech. Nastolatka
stanęła na stole i zaczęła tańczyć tak, jak zdecydowanie nie powinien tańczyć
nauczyciel.
Percy siedzący za nią zemdlał. Uczniowie, którzy znikąd pojawili
się przy stołach wstali i zaczęli klaskać oraz gwizdać. Gdy Dafne skończyła,
ukłoniła się, a kolejny jednorożec przebiegł między nią a stołami uczniowskimi,
tworząc kurtynę.
Dafne obudziła się z okropnym bólem głowy. „Nigdy więcej alkoholu” - pomyślała chowając twarz w poduszkę i licząc
na to, że w ten sposób jakoś uśmierzy swoje cierpienia. Nie pomogło. Dziewczyna
sfrustrowana przewróciła się na plecy i powoli otworzyła oczy. Podskoczyła gdy
kątem oka zobaczyła, że ktoś leży koło niej. Tym kimś był… Percy Weasley.
Zaklęła pod nosem, rozglądając się za jakąś ukrytą kamerą. Mężczyzna leżał
bokiem, przytulony do poduszki, miał na sobie tylko bokserki. „Skąd on się tu u
diabła wziął?” – myślała lustrując towarzysza niedoli wzrokiem. Percy chyba
wyczuł, że ktoś się mu przygląda, bo poruszył się i powolutku otworzył oczy.
- Greengrass?! –
krzyknął zszokowany. – Co robisz w moim łóżku?! - dla pewności rozejrzał się jeszcze, czy aby na pewno jest tam gdzie powinien być.
- Chciałabym to
wiedzieć. – jęknęła nastolatka. – Film mi się urwał już na początku sylwestra…
ale Ciebie przecież nie było! – spojrzała na mężczyznę oskarżycielsko.
Percy nagle przypomniał sobie wydarzenia wczorajszej nocy.
Był pijany. Dość mocno pijany… Wchodząc do swojego pokoju nie kłopotał się
świeceniem światła, zrzucił z siebie spodnie i koszulkę, a potem padł na łóżko,
jakimś cudem nie trafiając przy tym na dziewczynę, z której towarzystwa nie
zdawał sobie sprawy.
- Cholernie boli mnie
głowa. – jęknął Percy pocierając czoło.
- Mnie też. Chyba
oboje przesadziliśmy wczoraj ze świętowaniem nowego roku. Śniłeś mi się dzisiaj!
– przypomniała sobie nagle Dafne.
- Ja? – Weasley
zdziwiony uniósł wysoko brwi.
- Tak, ty! Byłeś
królem. A potem nauczycielem. – dziewczyna próbowała sobie przypomnieć
dokładniej swój sen. – I zemdlałeś. A wcześniej pojawiłeś się jako kwiatek na
polanie, razem z całą twoją rodzinką.
- Nie muszę chyba ci
mówić, że miewasz chore sny?
- Nie musisz.
- To dobrze.
Przez chwilę leżeli w milczeniu, pogrążeni we własnych
myślach.
- Nawet przyjemnie
się z tobą milczy, Greengrass. – mruknął Percy uśmiechając się pod nosem.
- Są rzeczy które
robi się ze mną jeszcze przyjemniej. – odparła dziewczyna przejeżdżając
koniuszkiem palca po jego ręce od ramienia, po nadgarstek.
- Taak? – Weasley
odwrócił się w stronę nastolatki. – A jakie na przykład?
- Oczekujesz
prezentacji? – Dafne podczas tej gry słownej, zaczęła się zastanawiać, co się
stało z tym grzecznym, ułożonym i wiernym zasadom Percym. Niezaprzeczalnie
wolała tego nowego.
- A czemu nie? –
dziewczyna przysunęła twarz bliżej mężczyzny i pocałowała go krótko w usta.
- Chyba jestem
jeszcze pijana, skoro całuję faceta, z którym rozmawiam od kilkunastu minut…
- Temu facetowi to
wcale nie przeszkadza… - Percy uśmiechnął się szeroko i jak gdyby nigdy nic,
rozmierzwił nastolatce włosy.
***
- Jestem, Argusie. –
Lucjusz właśnie teleportował się do jakiegoś lasu, w południowej części Afryki.
Nie podobało mu się to miejsce, dookoła słychać było jakieś huki, jakby wszędzie
teleportowali się czarodzieje.
- Witaj. A więc
chcesz wróżby?
- Tak. Co to za
trzaski?
- W porządku. To
mugolska broń. Nieopodal trwa wojna.
- Mugolska? – Malfoy
prychnął z pogardą.
- Tak. A więc
Lucjuszu, jeśli chcesz poznać swoją przyszłość musisz iść prosto, w tamtą
stronę. – machnął ręką w odpowiednim kierunku. – Nic cię nie może zatrzymać,
będziesz wiedział kiedy dotrzesz na miejsce.
- Czy to konieczne?
- Tak.
- W porządku, a ty tu
zostajesz?
- Tak, będę tu czekał
na twój powrót. - po twarzy mężczyzny przebiegł cień jakby kpiącego uśmiechu, ale Malfoy nie zauważył tego objawu rozbawienia i wypełnił nakaz staruszka, bez dopatrywania się jakiegoś podstępu.
***
- To co z nią
zrobimy? – zapytała niepewnie Lily Potter patrząc na Mirabellę. – Jest jeszcze
młoda, nie możemy…
- Lily, ta dziewczyna
jest zepsuta do szpiku kości! – zawołał jej mąż z odrazą przyglądając się nastolatce,
która umiejętnie starała się nie zwracać na nich uwagi, słysząc ostatnie słowa
Jamesa, odwróciła głowę w drugą stronę, napotykając wzrok Draco Malfoya. Przez
chwilę patrzyła mu prosto w oczy, ale w końcu zerwała połączenie spoglądając w
dół. Okazała uległość. – Oddamy ją ministerstwu.
- Trafi do Azkabanu
na całe życie! – Mirabella drgnęła, a jej oczy zalśniły od powstrzymywanych
łez.
- Mirabello? – ku
zdumieniu wszystkich, Narcyza Malfoy podeszła powoli do dziewczyny i unosząc jej
podbródek tak, aby na nią spojrzała, spytała. – Chcesz trafić do Azkabanu? –
nastolatka pokręciła głową, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. –
Powiesz nam, dlaczego to robiłaś? – dziewczyna zawahała się, ale potaknęła w
końcu.
- Ufasz jej, Narcyzo?
– zapytał James
- Mam córkę w jej
wieku. Poza tym, wiem jak Lucjusz potrafi manipulować ludźmi.
W ten sposób Narcyzie udało się poznać historię dziewczynki,
która po wielu zająknięciach opowiedziała, dlaczego służy Malfoy'owi.
*Retrospekcja*
Dziesięcioletnia
Mirabella siedziała razem z mamą przy fortepianie, ucząc się grać kolejną
piosenkę. Kochała to. Właśnie miała samodzielnie zagrać nowy utwór, kiedy ktoś
zadzwonił do drzwi. Dziewczynka z niezadowoleniem zmarszczyła nosek. Nie lubiła
jak ktoś przerywał jej naukę. Tata Mirabelli powoli wstał z fotela i odkładając
gazetę, którą właśnie czytał, ruszył w stronę wejścia. Nagle od strony drzwi,
dziesięciolatka usłyszała spanikowany krzyk ojca i zimny, mroczny głos mówiący:
- Witaj, przyjacielu. – słowo „przyjaciel”
mężczyzna powiedział z taką nienawiścią, że dziewczynka miała ochotę się
rozpłakać. – Widzę, że teraz, kiedy masz rodzinę, nie jesteś już taki chętny
podbijać wraz ze mną świat… Szkoda. Miałem nadzieję, że będę mógł Cię
oszczędzić.
Nagle Mirabella
podskoczyła, czując na ramieniu uścisk ręki. Okazało się, że to mama popędza
ją, aby wstała. Przerażona podniosła się z miejsca i po cichu ruszyła do
kuchni, gdzie skierowała ją mama. Kobieta kazała wejść córce do jednej z
szafek, w której było dostatecznie dużo miejsca i nie ruszać się stamtąd, bez względu na to, co usłyszy.
Niestety, na swoje nieszczęście dziewczynka była odważnym dzieckiem, a rodziców
kochała bardziej niż kogokolwiek i kiedy usłyszała, że nieznajomy mężczyzna
grozi jej mamie, a taty nie było w pobliżu, wybiegła z szafki stając pomiędzy
swoją rodzicielką, a… Lucjuszem Malfoy’em. Mężczyzna przez krótką chwilę
wpatrywał się w małą istotkę z zainteresowaniem, aż w końcu rzucił na nią
zaklęcie wiążące i bezceremonialnie zabił jej mamę która już rzuciła się na pomoc
córce.
Co potem stało się z
Mirabellą? Lucjusz postawił jej warunek. Robi, to co on jej karze, a w zamian
żyje. A dziewczynka kochała życie. Kochała je i nie chciała go tracić. Mimo to
z dnia na dzień ta miłość słabła, a na jej miejsce pojawiła się bezwzględność i
okrucieństwo, z którą wychowywał ją Malfoy.
*Koniec retrospekcji*
Po policzkach Mirabelli spływały gorzkie łzy. Dziewczyna
nie zorientowała się nawet, że Draco zdjął z niej zaklęcie, upadła na podłogę,
ocierając twarz dłońmi. Pierwszy raz opłakiwała rodziców. Dopiero teraz, gdy
Malfoy dał jej spokój, mogła pozwolić łzom spływać po twarzy, bez narażania się
na złość jej pana.
***
Lucjusz Malfoy skinął głową i ruszył we wskazanym przez
Argusa kierunku. Nie uszedł daleko, nim natknął się na bandę mugoli z
dziwacznymi, metalowymi kijami, z których dochodziły te okropne dźwięki.
Spojrzał na nich z dezaprobatą i ruszył przed siebie, kompletnie ich ignorując.
Nim zdążył zareagować, poczuł przeszywający ból w klatce piersiowej.
Zginął.
Lucjusz Malfoy zginął zastrzelony mugolskim karabinem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaskoczeni końcówką? Mam nadzieję, że tak. :D
Kochani, a co myślicie o tym, jakbym napisała nową historię jako dalsze życie Mirabelli? Albo jako miniaturkę, albo jako pełnometrażowego bloga (o ile miałabym czas). Musiałabym to jeszcze dokładniej przemyśleć, ale przyznam, że zaprzyjaźniłam się z tą bohaterką. :D